niedziela, 12 grudnia 2021

Update: lęk, depresja; praca; włosy

Heeej!

Po raz pierwszy raz w życiu, dziś miałam taki dzień, że kompletnie nic nie robiłam. Ale kompletne zero. cały dzień na kanapie, pod kołderką bo w mieszkaniu mam strasznie zimno. W nocy dopadł mnie ból menstruacyjny, więc jak się tylko zwlekłam z łóżka koło południa to tylko po to by tabletkę wziąć na ból i te, które muszę pozostałe, ale też udało mi się umyć i ubrać. Następnie termoforek i zmiana łóżka na kanapę. I tyle. Ani angieslkiego nie ruszyłam, żadnej książki, nawet filmiku na YT czy żadnego filmu. No nic, totalne zero. 

W zeszłym tygodniu moja mama dostała wiadomość, że w czartek najprawdopodobniej będę miała rozmowę o pracę, ale niestety jak dotąd nikt nie dzwonił i sprawa z brakiem pracy mojej wciąż leży. Ale szczerze mówiąc, jak ktoś się mnie pyta z rodziny czy pracuję to zawsze mówię, że albo po prostu nie mam pracy albo, że szukam. I żadna z tych odpowiedzi nie jest w pełni szczera bo lęk, który w sobie mam, na który również biorę tabletki (obecnie silniejsze niż w poprzednich miesiącach) powoduje we mnie blokadę. I nawet ciężko jest mi się zwyczajnie zabrać za jej szukanie. I nie oznacza to, że nie chcę pracować albo, że mi się nie chce. Ja po prostu strasznie się boję. Czego dokładnie? Nie wiem, ale strach ten jest na tyle duży, że no czuję, że nie mogę. Utknęłam w strachu i bez pracy. 

Z pozytywnych rzeczy, włosy mi przestały wypadać w tak dużej ilości. Biorę cynk w tabletkach zalecony przez dermatologa i jakiś lek w proszku do picia 2 razy dziennie, a także 5 dni w tygodniu na noc stosuję wcierkę z apteki i szampon apteczny na porost włosów. Póki co, nie zauważyłam by jakiekolwiek włosy zaczęły mi rosnąć czy odrastać, ale przyajmniej już mi ich tyle nie wypada. 

piątek, 5 listopada 2021

Bilans :)

Heeej!

Dziś po raz pierwszy po długiej przerwie (kilku miesięcznej) zrobiłam cardio. Nie udało mi się zrobić całego zamierzonego programu, ale przynajmniej ruszyłam się z kanapy i zrobiłam tyle ile dałam rady. Jutro planuję zrobić kolejne cardio choć zobaczy się jak pójdzie z posiłkami. Jeśli nie zjem wystarczająco dużo w tedy nie zobię cardio. Najpierw muszę w ciągu dnia zjeść odpowiodnio dużo by mieć później siłę na ćwiczenia. Od pewnego czasu stosuję tę zasadę i lepiej się czuję jeśli jednak zjem więcej. 
Wczoraj byłam u dermatologa ze względu na wypadanie włosów. Dostałam kolejne recepty i wskazówki jakie kosmetyki teraz i/lub nie długo wprowadzić. Pani doktor powiedziała, że jeśli mi się nie poprawi to dostanę skierowanie na oddział do szpitala. Ponadto, otrzymałam kolejne skierowanie na badania krwi. Tym razem na badanie witamin i minerałów w organizmie. Ze względu, że bardzo mało jem (pomijając dzisiaj) to może mi brakować wiele witamin czy minerałów. W końcu ich nie przyjmuję ani z jedzenia ani z tabletek.

*Jeśli Was to interesuje co od pewengo czasu stosuję i co obecnie stosuję, mogę zrobić o tym Stories na Instagramie. 

Ostatnio miałam wykonywane badania krwi pod kątem ewentualnych problemów z tarczycą, jednak póki co wychodzi na to, że wszystko jest dobrze. Choć do endokrynologa idę dopiero 10 listopada.


Bilans:

- 1x kawałek ciasta piernika świątecznego wegańskiego
- smoothie: 2x banan, szpinak świeży, sok pomarańczowy, siemię lniane
- 4x kromki chleba z rodzynkami i jabłkami z powidłami śliwkowymi
- 2x tortilla pszenna z serem mozarella, kurczakiem smażonym w papirusie, mixem sałat, 
pomidorem, ogórkiem swieżym, sosem BBQ
- woda mineralna
- herbata gorzka z cytryną
- sok pomarańczowy
- smoothie: truskawki, ananas, jogurt grecki, siemię lniane

+ cardio 25 minut Chloe Ting

poniedziałek, 1 listopada 2021

Po mięsiącu absencji

Heeeej! 

Jestem tu wyjątkowo rzadko, ponieważ u mnie się totanie nic nie dzieje. Tak więc podsumowując ostetni czas...11 października obroniłam się tym samym kończąs studia. Jedtem bardzo zadowolona z obrony, ale nie już z oceny na dyplomie. Za pytania z obrony dostałam 5, ale ze względu na niejawyższą średnią ocen z 3 lat ocena na dyplomie to 4. Mimo wszystko cieszę się, że mam to już za sobą. 

W tym roku nie idę od razu po licencjacie na magisrkę. Kompletnie nie mam na to siły. Moja depresja i stany lękowe bardzo mi utrudniają w prostych codziennych sytuacjach, a co dopiero uczenie się. 3 tygodnie temu zaczęłam terapię u psychologa w szpitalu (NFZ). Zapisałam się również do innego psychologa, gdyby u tego terapia nie zadziałała, poza tym inni psychologowie a tym samym różne osoby mogą stosować odmienne narzędzia do pracy, dlatego zapisałam się do dwóch na raz. Jednakże do tego drugiego wciąż czekam w kolejce. Póki co wiem, że może zostanę przyjęta w lutym 2022 r. A może później.

Mam coraz większe problemy z pobraniami krwi. Co raz częściej robi mi się słabo i co raz trudniej jest się pielęgniarkom we mnie wkłuć. Usłyszałam już wielokrotnie, że mam "żyły jak po przejściach" a na ostatnim pobraniu (kilka dni temu) Pani powiedziała, że czuje "jakby się wkuwała w drzewo" bo tak ciężko się wkłuć. A takie wkuwanie się strasznie boli. Co gorsza, tylko z jednej żyły da się pobrać krew bo reszta już dawno "nie działa". A ta jedyna to właśnie ta ze zrostami. 
*Pobranie krwi mam średnio co 1,5 - 2 miesiące.

Poza tym, wciąż mam bardzo duże problemy z jedzeniem. W dalszym ciągu jem za mało. Choć ciągle obiecuję sobie, że od jutra to już dużo będę jeść. Co ważne słowo dużo nie koniecznie ozanzca tyle ile ktoś może sobie wyobrazić. Moje "dużo" to zupełnie inne "dużo" niż dla przeeciętnego (zdrowego) człowieka. Poza problemami z jedzeniem mam także zaburzone łaknienie. Nie poprawnie odczuwam uczucie głodu i nasycenia.

A rodzinka (z mojego miasta) jak to oni. Wpieprzają się co chwila i wszystko chcą wiedzieć. A jeśli im czegoś nie chcę powiedzieć, ponieważ nie mam potrzeby dzielenia się wszystkim ze wszystkimi to od razu następuje bunt jak u małych dzieci. Dziś (31.10) także mi się oberwało. Oni zawsze na mój temat wybierają te same tematy za każdym jednym razem. Nnajpierw padają pytania a tuż po nich wypowiedzi ich, nawet jeśli nie zdążę jeszcze skończyć mówić, na temat jedzenia/żywności następnie płynnie przechodzą do studiów a następnie do pracy (w kontekście zarabiania pieniędzy). A jak skończą to natychmiast ucinają tę tematykę i przechodzą do polityki, godpodarki, ich prac. Strasznie mnie to irytuje. Ale!...dzięki terapii u psychologa zauważyłam, że coraz łatwiej mi się tego słucha. To znaczy, nie biorę tego już tak do siebie jak wcześniej. Żyję możliwie jak się da swoim życiem, nie zaglądając innym do ich życia i nie podwarzam ich wyborów jakie kolwiek by one nie były. 🤷‍♀️ Staram się również nie zadawać nikomu żadnych delikatnych czy niewygodnych pytań o dzieci, pracę, szkołę, jedzenie, itp. Zamiast opierać rozmowę o wypytywanie to staram się znaleźć współne tematy, które nie prowadzą do żadnych niewygodnych sytuacji.

czwartek, 23 września 2021

Ciągły głód wrócił...

Dziś jest naprawdę koszmarny dzień. Zaczął się z pięknym niebiesko-różowym niebem i wschodzącym wielkim słoneczkiem a tuż po 8 zrobiło się szaroburo i deszczowo. Kilka dni temu poszłam na drugą (pierwszą) wizytę do drugiego psychologa w tym roku. I jak na pierwsze wrażenie było kiepsko. Myślę, że fajnie jest chodzić na terapię do psychologa, gdy ten jest uśmiechnięty i miły, ale może nie będzie tak źle na następnych wizytach. Natomiast będąc na pierwszej (pierwszej) wizycie u innego psychologa również w tym roku było naprawdę miło, tylko że... powiedziano mi, że muszę czekać w kolejce bo osób oczekujących jest ponad 100 i szansa, że mnie przyjmą jest, ale to dopiero będzie w lutym lub marcu 2022 roku albo i później. Oczywiście na NFZ. A u drugiego psychologa mam już drugi termin ustalony na 12 października. Tylko muszę znaleźć pracę by mnie to NFZ jeszcze objęło. 😐

Dzis mam jeden z tych dni kiedy jestem ciągle głodna. Wiem, że nie zjadłam dziś jeszcze nic wartościowego i gluten wciąż mi nie służy, ale no naprawdę... ciągle dziś mogłabym coś jeść. Choć moim planem było dziś dużo zjeść to jednak chyba nie przypuszczałam, że będzie tego aż tyle. Choć mam na dziś jeszcze zaplanowanych kilka posiłków. Liczę na to, że któryś okaże się bardziej trafny i ani mi nie zaszkodzi ani nie będę chwilę po zjedzeniu nie będę głodna ponownie. 😒

Z moją aktywnością fizyczną jest totalnie na bakier. Ani nie chodzę na spacery ani nie robię ćwiczeń w domu. Może dziś uda mi się choć trochę to poprawić, gdyż za niecałą godzinę wybieram się do miasta. Muszę odebrać wyniki badań, które robiłam dziś rano. Więc wezmę parasol i pójdę na krótki spacer po mieście. Krótki bo muszę do pracy dyplomowej przysiąść na poważnie i zrobić jak najwięcej się da. 😬

Póki co wnoszę (mam nadzieję) ostatnie poprawki do pracy licencjackiej. W końcu udało mi się nawiązać kontakt z promotorem. Ale w zamian straciłam kontakt z koleżanką, która jest w tej samej sytuacji co ja. Nie odpowiada mi na żadne wiadomości, już od 3 miesięcy, więc zostaję sama z tym. 😕

wtorek, 14 września 2021

Kilka ciężkich miesięcy

Ostatnio dużo się dzieje. Choć i tak ciągl stoję w miejscu w wielu kwestiach. Pray wciąz nie mam i strasznie mnie to dobija. Pewne już jest, że po tym roku akademickim nie idę na kolejne studia a dokładnie nie idę na sudia magisterskie. Robię sobie rok przerwy. Nie chiałam tego, ale przez problemy na uczelni tak wyszło. I w sumie po pewnym czasie myslenia o tej rocznej przerwie nawet zaczęłam się cieszyć, że tak się sprawy potoczyły. Mam wiele planów na ten rok. I oczywiście bez presji rodziny czy  znajomych chiałabym znaleźć dla siebie odpowiedni kierunek studiów a nie pójść na jakikolwiek byle gdzieś pójść jak to miało miejsce z obecnym kierunkiem. 

Jakiś czas temu zgłosiłam się o pomoc do psychologów moim mieście. Ostatecznie nie wiedziałam gdzie mnie przyjmą szybciej i zgłosiłam się do dwóch różnych psychologów. To takie zabezpieczenie, że jak u jednego stwierdzę, że nie podoba mi się bądź nie złapię dobrego kontaktu z psychologiem to jeszcze jest w zanadrzu druga Pani psycholog. I tak...zdecydowałam się na pójście do Pań psycholożek. Myślę, że w ten sposób będzie mi łatwiej porozmawiać na wiele tematów, szczególnie na te powiązane z domem. Bo to właśnie z dmu sie wszystko co złe wzięło. 

Jutro jadę do Poznania. Mam duży wstręt do tego miasta. Raz, że miasto samo w sobie nigdy mi się szczególnie nie podobało a dwa, że mam dużo złych i nieszczęśliwych wspomnień związanych z tym miastem (oczywiście są one powiązane ze studiami, z UAM'em). A jadę właśnie po to, aby zawitać na uczelnię by oddać książki. Wypożyczyłam je na warunek. Warunek zdany, więc książek mogę się pozbyć. 

W planach miałam, aby zostać jutro w bibliotece dłużej, żeby popisać jeszcze mój licencjat, ale szczerze jakoś plan padł bo kompetnie już tego nie czuję bym rzeczywiście znalazła to co najpotrzebniejsze w bibliotece. Dalej będę przegrzebywać Internet w poszukiwaniu artykułów, książek, które mogą mi się przydać. Poza tym myśl, że miałabym tam zostać choć chwilę dłużej wywołuje od razu u mnie jakieś przygnębienie i poczucie smutku. Więc tylko wpadnę, załatwię co muszę i idę na PKP, pociąg i do domku. W Pozaniu mam ciąłe poczucie braku bezpieczeństwa. Strasznie źle mi z tym i źle mi tam, więc ucieczka do mojego miasta w, którym też nie jest najlepiej z wielu powód jest lepsze niż Poznań. 

wtorek, 17 sierpnia 2021

Psychiatra i psycholog

U psychiatry byłam 12 sierpnia na drugeij wizycie. Jak na razie nie mogę na nic narzekać. Z Panią złapałam miły kontakt, wszystko zawsze jest tłumaczone. Z jednym wyjątkiem...podczas wizyty zostałam zapytana o skutki uboczne jakie u mnie wystąpiły i powiedziałam, że jednym z nich jest brak apetytu. Z ulotki wynika, że jednym ze skutków ubocznych może być wzmożony apetyt lub jego brak. Pani doktor powiedziała, że to dobrze, że straciłam apetyt, dzięki temu nie będę wymiotować. Tylko szkoda bardzo, że nie zostało już na pierwszej wizycie wzięte pod uwagę, że ja dziennie średnio spożywam 1 posiłek, i to jest zawsze śniadanie a potem głód przez resztę dnia. 
Więc jem na siłę. Nie czując głodu, ale z przekonaniem, że jem po to, aby odrosły mi włosy, które straciłam przez ED, po to, aby moje ciało wyzdrowiało i nawet jeśli nie czuję głodu to chociażby po to, aby utrzymywać przez możliwie cały dzień poczucie, że robię to po to by być zdrowsza i być o jeden dzień do przodu. 
Dostałam recepty na następne 3 miesiące na te same tabletki, które biorę obecnie. Wciąż występują u mnie skutki uboczne, ale rzadko i już tylko niektóre. Wciąż co jakiś czas mnie mdli i ziewam. A to ziewanie nie jest powiązane z chęcią snu. 

U psychologa byłam dzień wcześniej. Poszłam do tego samego szpitala (bo musiałam). Niestety, Pani psycholog powiedziała mi, że nie może mi pomóc bo nie specjalizuje się w zaburzeniach odżywiania. W zamian skierowała mnie do innej Pani psycholog w tym samym szpitalu, ale muszę czekać do 30 sierpnia, aby dopiero móc się skontaktować z tż drugą Panią psycholog czy wogóle mnie przyjmie. Otrzymałam również namiary na inną placówkę w moim mieście, gdzie teoretycznie mogłabym dostać pomoc psychologiczną w związku z ED. Dzwoniłam tam i powiedziano mi, że się nie kwalifikuję i nie przyjmą mnie. Więc teraz czekam na 30 sierpnia. Będę jeszcze próbować dostać się do innego psychologa w tym szpitalu jeśli będzie to możliwe. 

Wychodząc od psychologa poczułam się, że idąc na wizytę miałam już jakieś swoje problemy związane z domem, z ED, ze zdrowiem psychicznym, z... a wychodząc z gabinetu, w drodze do domu poczułam jedynie, że mam teraz jeszcze więcej problemów. Bo to kolejna wizyta, która nic nie wniosła, nic nie zmianiła na lepsze. To była kolejna osoba, która zapytała mnie o to samo co dotychczasowi psycholodzy i ta osoba także zakończyła wizytę słowami "nie mogę tu pomóc". 

środa, 4 sierpnia 2021

Update: lekarze (leczenie), ED

Lekarze
(psychiatra) W ostatnim czasie byłam u psychiatry i gastrologa, oraz wykonałam badanie tomograficzne jamy brzusznej. Biorąc tabletki zapisane przez psychiatre póki co nie czuje poprawy a w zamian wystąpiły u mnie skutki uboczne działania leku. Jak dla mnie niektóre są dość nietypowe. Skutki uboczne jakie miałam w pierwszym tygodni to były ciągły ból głowy, większe uczucie niepokoju niż zwykle i spadł mi nastrój. W drugim tygodniu doszły kolejne skutki uboczne. Obecnie codziennie mam mdłości, które pojawiają się co kilka godzin i znikają, trwają zwykle kilka - kilkanaście minut, przerwa, i wracają; bóle głowy wciąż się zdarzają, ale już nie budzę się i nie kładę spać z bólem głowy; zawroty głowy za każdym razem jak wstaję z pozycji leżącej a czasem i siedzącej; zupełny brak apetytu; problemy ze snem, to znaczy codziennie sama z siebie np. kładąc się spać o 23:00 budzę się sama z siebie o 3:30 (już wyspana), a czuję się jakbym prawie w ogóle nie potrzebowała spać; chociaż sen sprawia, że budzę się bardziej zmęczona niż przed pójściem spać i ziewanie, w ulotce wyczytałam, że ziewanie jest również z jednym ze skutków ubocznych. U mnie wygląda to tak, że ziewanie nie oznacza, że jestem zmęczona lub, że jestem śpiąca. Po prostu muszę ziewać 🤷‍♀️.

10 sierpnia - mam pierwszą wizytę u psychologa w szpitalu
11 sierpnia - mam drugą wizytę u psychiatry w szpitalu

(gastrolog) Będąc u gastrologa na omówieniu wszystkich wyników dowiedziałam się, że badania nic nie wykazały, ale bbls (ból brzucha z lewej strony) może być powiązany z depresją, stanami lękowymi no i oczywiście z ED. Więc dalej do końca nie wiem jak sobie radzić z bólem jakby nastąpiły. Jedynie, dostałam kolejną paczkę leku na receptę na ból brzucha.

(tomograf jamy brzusznej) Badanie nic nie wykazało. I było wykonywane bez kontrastu.

ED
Przez to, że nie mam apetytu jem co raz mniej a czasami prawie w ogóle co tylko pogarsza moje zaburzenia odżywiania i wpływa negatywnie na insulinooporność. Ale! wykorzystuję brak apetytu tak, że nie jem słodyczy bo ani tochę mnie nie kusi ich konsumpcja. Jem to co muszę/powinnam tylko, że w zdecydowanie za małych ilościach. Póki co nie mogę przespać (bez pobudki) minimum 7 godzin. Co ma zły wpływ na IO. Przez ostatnie dni codziennie jadę tylko na 1 posiłku dziennie, na śniadaniu. I czasem głód się pojawia a czasem nie. 

czwartek, 22 lipca 2021

Podjęłam leczenie

We wtorek (20.07) byłam po raz kolejny na wizycie u psychiatry. Tym razem wybrałam się do zupełnie innej pani. Wbrem moim obawom, że będzie tak samo źle jak ostatnio było zupełnie inaczej. Było naprawdę dobrze. I co mnie zaskoczyło pozytywnie było to, że jako pierwsze pytanie nie padło: Jak Pani pomóc? czy Czego Pani oczekuje ode mnie? Pani doktor zadawała mi jedynie pytania o konkrety. Czyli ile śpię (ile godzin); czy odczówam lęki, strach, niepokój; czy piję alkohol; czy palę, czy choruję na poszczególne choroby (wymieniła kilka różnych), czy pracuję/studiuję; czy mam zaburzenia odżywiania; czy mam na coś alergię; jak wygląda sytuacja w rodzinie i w domu; czy mieszkam z kimś czy sama, itp. Same konkrety. To co bardzo mnie ucieszyło to to, że zapytała czy zgodzę się na leczenie farmakologiczne. Poprzedni psychiatra nie pytając poprostu wypisał mi receptę na kilka opakowań lekarst i tyle. A tu padło takie pytanie. Oraz zostałam zapytana czy zgodzę się na pójście do psychologa w związku z zaburzeniami odżywiania i problemami w domu. Zgodziłam się na oba, gdyż chcę jeśli tylko to możliwe wprowadzić pełne leczenie. W sierpniu, w połowie mam wizytę u psychologa i kolejną wizytę u psychiatry by zobaczyć jak działają leki. Mam zdiagnozowaną dużą depresję, lęki i zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne powiązane z zaburzeniami odżywiania. 

W środę zaczęłam przyjmować leki, które nie działają przez pierwszy 1-2 tyg. Dopiero później powinnam poczuć jakąś różnicę. Natomiast obecnie mogą pojawiać się skutki uboczne. I chyba się pojawiły. Cały dzień bolała mnie głowa, było mi niedobrze, nie miałam apetytu na nic, ale tak zupełnie na nic, prawie cały dzień przespałam, więc koniec końców nie zrobiłam kom-ple-tnie NIC. 

Martwię się o jutro, czyli o czwartek. Bo mam bogate plany na jutro, które jest już dniem dzisiejszym. 🙃 Tak źle ze mną nie było już od kilku lat. Nie wiem czy wczoraj (21.07) miałam tylko jakiś kryzyzs czy faktycznie to skutki uboczne leków, ale czekam tylko na sobotę. To będzie super dzień. 

A wracając jeszcze do czwartku, czyli do dnia dzisiejszego to dzień zapowiada się na naprawdę ciężki a zarazem smutny. Sytuacja w domu chyba znów się pogarsza od tego jak źle już dotychczas było. Podpytałam Panią doktor czy w mojej sytuacji z moją mamą da się coś zrobić i dowiedziałam się, że są 2 rozwiązania. A dokładnie jedno najbardziej odpowiednie do obecnej sytuacji i jedno (inne), ale tylko jeśli do czegoś dojdzie złego. 😕 I czuję, że to nie jest dla mnie wielki problem, ale jest tyle innych ważnych rzeczy, które muszę załatwić przed tym, że zanim ruszę problemy w domu to minie kolejny 1-3 lata. 

wtorek, 22 czerwca 2021

Update: obiad u cioci, studia, powrót ED, lekarze i badania, ...

Nie było mnie tu sto lat - prawie miesiąc. Przez ten nawał roboty na studia i wciąż codzienne praktyki z niczym nie wyrabiam. Nawey nie planowałam tu się zjawiać przed lipcem, ale jak to plany. Rzeczywistość a plany w życiu to dwie różne rzeczy. Będąc tu dziś nie wiem kiedy ponownie się zjawię. Ciągle ostatnio coś się dzieje, ale nic ciekawego co by można było o tym opowiedzieć. 🤷‍♀️

Obiad u cioci
Moja ciocia w zeszłą niedzielę zaprosiła tatę i mnie do siebie na obiad. Jest to dość ważny obiad bo jest on organizowany z okazji cioci i wujka którejś tam rocznicy ślubu. Poczatkowo jak usłyszałam, to pierwsza myśl: Nie chcę iść bo będę musiała jeść, a ja przecież nie mogę tego samego co oni jedzą. Poza tym, na taką okoliczność chciałabym się ładnie ubrać dla siebie samej, ale z raji tego, że jestem gruba to nie mam żadnych ubrań elegantszych bo w nic się nie mieszczę a jak już się mieszczę to jest mi strasznie nie wygodnie i kończę na tym, że jedyne o czym myślę jest kiedy w końcu wrócę do domu i się ptzebiorę w dresy. No i te ciągłe komentarze i pytania. Np. A czemu ja tego nie jem? A jak nie jem tego, to co ja jem?! A czemu ja nie jem normalnych rzeczy?? A co do za dieta? A skoro mam dietę to czemu jeszcze nie schudłam?? A poco ja tyle jem? ... 🙄😬 Więc wszystko to bardzo mnie zniechęca, ale to jeszcze nie jest najważniejszy powód, o nim zaraz.

Studia
Ostanie kilka dni do końca czerwca a ja daleko do zdania tego roku. Kryzys studenta 3-ciego roku odczuwam wyjątkowo często w tym roku. Jak kolwiek nie zabrzmię z tym, ale będę w pełni szczera jak (według mnie) źle jest. Nawiążę tu od razu do sytuacji w domu, w rodzinie i tak trochę jak ogólnie leci. 
Otóż, w tym roku a raczej w tym miesiącu, aby móc przynajmniej mieć szansę skończyć studia muszę: zaliczyć z eseju historię powszechną; zdać angielski z całego roku z 2 egzaminów i 1-nego eseju; zdać warunek Socjotechnikę z eseju; napisać sprawozdanie z testów jakie przeprowadziłam na sobie w czasie ćwiczeń z treningu interpersonalnego; skończyć obecne praktyki, którę robie w radiu w dziale marketing (kończę 30 czerwca i jeszcze tego samego dnia muszę jechać do Poznania, żeby dokumenty złożyć w dziekanacie i oddać skiążkę do biblioteki). Do Poznania też nie mam najbliżej, więc tym gorzej. Co więcej, muszę koniecznie do 27 czerwca poprawić CAŁY LICENCJAT i dopisać jeszcze wszystkie zakończenia, coś tam po angielsku i coś tam jeszcze. 
No i właśnie, świadomość tego ile mam do roboty zniechęca mnie skutecznie do wychodzenia gdziekolwiek. Żadne odwiedziny u baci, cioci, spacery a nawet zrobienie codziennego cardio przechodzi jako plany na kiedyś tam jak będę już wolna bo póki co ani trochę nie jestem. Dlatego myślę, że jednak zostanę w domu zamiast "tracić około 5 godzin". To jednak bardzo dużo czasu by móc chociażby napisać sprawozdanie. 

Powrót ED
W tym miesiącu wielokrotnie już się zdarzyło, że wymiotowałam po posiłku bo poczułam się źle psychicznie, że coś zjadłam. Przykład: W czoraj kupiłam 3 lody bo było mi gorąco i byłam głodna. Na raz zjadłam wszystkie. Po czym stwierdziłam, że przecież w nich jest pełno cukru i nie mogę tego tego tak zostawić. Muszę się ich pozbyć. Więc zwymiotowałam. *Lody były z orzechami, więc jeszcze gardło mnie potem bolało. I ten ból zębów...😑 Dziś też wymiotowałam. Tym razem obiadem. W tym tygodniu nie mam na nic czasu, dlatego podkradłam tacie pizzę z zamrażarki i wciągnęłam 3/4 jej. Po czym ponownie stwierdziłam, że przecież to takie nie zdrowe w moim przypadku. Tak nie może być. I zwymiotowałam. Po czym pojawia się, przynajmniej u mnie uczucie takiego jakby podwójnego głodu. Bo już byłam głodna, dlatego zjadłam, ale po tym przychodzi ten drugi głód po oczyszceniu żołądka. Matko Bosko...tragedia jakaś. 

Dietetyk
Będąc na wizycie kolejnej (drugiej) u Pani dietetyk dowiedziałam się, do czego sama bym się nie przyznała bo nie patrzę na to w ten sposób, że nawróciło mi się ED bo wciąż mam "fear food", czyli boję się jedzenia. Samej czynności jedzenia, kalorii, sytuacji, że mogę zjeść za dużo dlatego wciąż jem za mało. Z reguły 1 czy 2 posiki na dzień. Stąd też poczucie mienia siły w nie jedzeniu. Typowe zachowanie dla kogoś z ED. Poza tym, mam stany lękowe i depresję. I już nie wyrabiam z niczym. A mam je codziennie. Stany lękowe wzięły mi się z problemów w domu. Wciąż codziennie mam poczucie strachu jak cokolwiek zrobię źle, że zostanę pobita albo ktoś będzie próbował mnie do czegoś zmuszać więc w obronie udziela mi się zachowanie ucieczki. 
Np. najbliższy mi obecnie przykład - muszę napisać licencjat a bardziej obecnie muszę nanieść na niego masę poprawek. Dlaczego? Dlatego, że pisałam każdy rozdział zawsze na ostatnią chwilę. Dlaczego? Dlatego, że mam poczucie strachu, że mi coś nie pójdzie, że nie wiem jak się za niego zabrać, że nie bedę wiedziała jak coś zrobić/napisać, że mój problem względem problemów innych studentów jest błachy i nikt nie będzie chciał mi pomóc bo z pewnością coś czego nie wiem/nie rozumiem jest oczywiste, ale ja i tak tego nie rozumiem. Bo łatwiej mi uciec bo ucieczka stanowiła dotychczas (w domu) dla mnie poczucie bezpieczeństwa, że uchroni mnie to przed kolejnym pobiciem, przed kolejnymi słowami (zawsze przekleństwami) ze strony mojej mamy w moją stronę, bo tylko w ten sposób jestem sama sobie w stanie zapewnić chociażby tymczasowego poczucia bezpieczeństwa. Bo przecież tym razem nie udało jej się mnie pobić, uderzyć przekładając na studia (licenjcat) bo jeszcze promotor nie doczepił się do czegoś o czym już pewnie rozmawialiśmy, ale ja dalej tego nie kumam albo, że promotor nie opierniczył mnie, że wciąż mu nie wysłałam czegoś na co czeka. 
I tak o to zataczam błędne koło. Koło ucieczki. Mówiąc inaczej, im dalej w las tym gorzej, ale dla mnie to wygląda ciut inaczej bo im dalej w las tym ciemniej, tym łatwiej jest się schować z nadzieją, że mnie nikt nie zauważy. 

Gastrolog
Dostałam skierowanie na badanie tomograficzne i dalej sie na nie nie zgłosiłam bo ja już nie mam na nic czasu a co dopiero, żeby gdzieś jeszcze jeździć i coś robić dodatkowego. Więc, chyba poczekam na lepszy czas z tym badaniem, ale z drugiej strony takie skierowanie ma swój okrełśony czas ważności. Wieć może zgłoszę się na dowolny termin np. w sierpniu, żeby nie było, że przedawniło mi się skierowanie. 🤷‍♀️

Psychiatra
Termin mi wyzanaczyli na 20 lipca tego roku. I niby fajnie, ale jednak nie do końca. Bo jeśli jednak ze wszytskim zdążę do końca czerwca na studia to obronę mam między 18 a 22 lipca, więc nie ma opcji bym cokolwiek planowała na ten czas. Dlatego bym musiała z tej wizyty zrezygnować. Wizyta jest na NFZ. Stąd ani terminu nie ma jak sobie dobrać do własnego życia ani nawet godziny. Ale z drugiej strony może jest to jakiś znak, że do lekarza do którego mnie zapisano jest on tak samo nie trafiony jak poprzedni i za wczasu warto zrezygnować, zapisać się w tym samym szpitalu do innego i czekać na swoją kolej. 🤷‍♀️

Badania
Przez to, że nie trzymam diety i w zasadzie jem za mało pogorszył mi się wynik insuliny, prawie dwukrotnie sie zwiększył. Ponadto, przytyłam. Mało, ale jednak, przytyłam. W zamian glukoza mi spadła. W zeszłym roku na pierwszych badaniach pod kątem IO wyszło mi 99 z glukozy, obecnie (na ostatnich badaniach) wyszło mi 82. 😃 Chociaż tyle, ale jak to się stało, to serio nie mam pojęcia. 

Ruch/sport
Jak tylko w ostatnim czasie miałam możliwość chodziłam na spacery z tatą. Na długie spacery. Na kilka z nich wybrałam się sama. Było cudownie, ale niestety z racji ścisku wszystkich pilnych studnckich spraw na raz kompletnie nie mam czasu na żaden sport. Żadne cardio nawet w domu nie wchodzi w rachubę. Zupełnie nic. Źle mi z tym, bo wiem, że już mam problemy z jedzeniem, a teraz jeszcze na dobę średnio śpię 2 - 4 godziny + stres, no i kaplica. Planów jak to wypracować na chwilę obecną nie mam żadnych. Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia, wiadomo, studia. 
Do spacerów z pewnością wrócę jeszcze tego lata, ale nie w czewrcu. W niedzielę byłam z tatą na świetnym spacerze, z resztą w sobote też i na jakiś czas pozostaną one dla mnie jako wspomnienie i cząstka motywacji by zebrać się możliwie w sobie by do nich wrócić. 

Ciężki czas w 5-tej klasie liceum a teraz
Robiąc 5 rok w liceum (zdałam szkołę w termienie jak cała moja klasa a mimo to siedziałam rok dłużej) 😉 przygotowywałam się do matury. W tamtym czasie również pracowałam. Początkowo w cukierni z reguły 4 dni w tygodniu po 12 godzin dziennie + szkoła (lekcje w liceum) + nauka w domu do matury a w pozostałe dni z reguły po 7 - 10 godzin dziennie + nauka w domu do matury i dawałam radę. Później, po kilku miesiącach podłapałam nową pracę bo z poprzedniej musiałam odejść. Rozpoczęłam pracę w barze/restauracji, ale bardziej barze. Praca codzinnie przeważnie po 16 godzin na dobę + szkoła (lekcje w liceum) + nauka w domu do matury i też dawałam jakoś radę. A obecnie... Praktyki po 6 - 7 godzin dziennie. Codziennie na 9 rano do radia, koniec o 15/16 czasem uda się wcześniej wyjść, w domu godzinę później i nic mi nie idzie. Myślę, że duży wpływ mają na to stany lękowe i depresja, które pewnie przez lata po prostu sie pogłębiły. Ale tego nie wiem. Tak mi się wydaje, że tak może być. 
Nie wiem co z tym zrobić. 😟😓

wtorek, 25 maja 2021

Update: ciężki tydzień, czerwiec, praktyki (studia)

Ostatnim razem znów podjęłam kolejny krok ku naprawie zdrowia. Zapisałam się do psychiatry, na NFZ, w moim mieście. Data kiedy mam iść to 20 lipca 2021 r. po południu. Jeśli będę wtedy pracować to mam ogromną nadzieję, że uda mi się zdąrzyć lub wziąć wolne tego dnia. Póki co tylko tyle ze "zdrowotnych" rzeczy.
Ten tydzień jest naprawdę ciężki. Na studiach wciąż nadrabiam zaległości. Od przyszłego tygodnia zaczynam praktyki w radiu (chyba w dziale marketingowym), więc stres. Bardzo się cieszę na same praktyki, poza tym, że po prostu muszę je wyrobić to zwyczajnie cieszę się na "popracowanie" w dziale marketingowym. Wciąż szukam swojej przyszłej ścieżki zawodowej. Lubię marketing, ale nie mam pojęcia czym chciałabym później się zajmować w tej branży. Myślę, że mnóstwo osób idących na studia wybiera po prostu to co ich interesuje bądź sprawia przyjemność/nie większej trudności uczenia a dopiero później lub jeszcze w trakcie studiów znajdują to z czym chcieliby połączyć swoje zawodowe plany. 
Mój licencjat leży i płacze a ja wraz z nim. Nic mi nie idzie. Jaki powstał taki póki co się ostał. Muszę jeszcze w nim zrobić wiele poprawek i duuuużo dopisać.
Jutro jadę na miasto by pozałatwiać to czym pewnie nie będę mogła zająć się przez najbliższe kilka miesięcy a przynajmniej w czerwcu. 

wtorek, 18 maja 2021

Robię coś dla siebie

 Znów mnie nie było "chwilę", przynajmniej krócej niż ostatnio 😅. Ostatnio względnie nic się nie dzieje. Ważyłam się kilka dni temu i waga pokazała 93,5 kg na czczo. Więc te 1,5 kg to żaden dla mnie postęp, gdyż wielokrotnie przez lata słyszałam, że to najprawdopodobniej tylko spadek wody, więc niestety nie mam się czym pochwalić, ale...! Postanowiłam zrobić dla siebie więcej niż dotychczas. Nie był to żaden szczególny dzień kiedy to postanowiłam. Z dnia na dzień podjęłam taką decyzję. Nie idzie mi jakoś rewelacyjnie, ale czuję, że małymi w moim przypadku krokami jestem w stanie zrobić wiele. Aktualnie skupiam się w pełni na studiach i zdrowiu. W planach na najbliższy czas mam: jutro (18 maja) dietetyk - mam nadzieję otrzymać nową dietę i generalnie porozmawiać o planie naprawczym; następnie jak najszybciej jak tylko się da znaleźć parktyki, które muszę wyrobić do końca czerwca; do połowy czerwca mam również nadzieję odwiedzić Poznań (biblioteka); zapisać się na kurs z angielskiego. A z dalszych planów to znaleźć pracę po skończeniu praktyk i po obronie już a wcześniej jeszcze zdać/zaliczyć warunek z 2 roku (Socjotechnikę); schudnąć 😂😜; więcej ćwiczyć w domu choć długie spacery zawsze mile widziane; zaopatrzyć się w więcej odzieży, gdyż stale udczuwam jej duże niedobory i sen...sen też można by polepszyć. Z ostatnich wydarzeń, z ostatnich kilku dni - wczoraj w czasie spaceru z tatą znalazłam kotka (dziewczynkę jak się później okazało), która komuś musiała uciec, jej zachowanie na to wskazywało. Zawieźliśmy ją do schroniska, ale ciężko mi było się z nią rozstać. Była taka mięciutka i tylko do miziania. Sam spacer był cudowny. Okazało się, że w centrum miasta mam piękną zieleń. *Zdjęcia wrzuciłam na Instagram wczoraj. I to co lubię najbardziej to strumyczki, stawy i wszystko co z wodą związane. Tak, strumyczek znalazłam w środku miasta. 24 lata życia i nie wiedziałam, że tam tak ładnie. 

Dziś miałam na wizycie u gastrologa. Po częsci badań wyszło, że mam zapalenie błony śluzowej żołądka i dostałam na to tabletki, które muszę brać przez miesiąc a poóźniej kolejna wizyta. W między czasie muszę pójść jeszcze na badanie tomograficzne by wykluczyć ewentualne choroby i inne tego typu przypadłości. 

strumyczek

wtorek, 4 maja 2021

Wróciłam

 Wracam (choć nie wiem na jak długo). To znaczy kiedy znów zniknę a następnie kiedy ponownie wrócę. 😄 Nie było mnie tu 2 miesiące. Zupełnie tego nie planowałam. Po prostu, od pewnego czasu chciałabym prowadzić bloga w taki sposób, aby było tu jak najwięcej praktycznych treści, co nieznaczy, że nie chciałabym tu od czasu do czasu pisać co się dzieje u mnie na co dzień. Przez to, że juz długi czas nie publikuję tu takich treści to zupełnie wypadłam z wprawy i zawsze wychodzi masło maśłane co tym bardziej zniechęca mnie do pisania tego typu wpisów. 

Przez przeszło 2 miesiące nic szczególnego się u mnie nie wydarzyło. Miałam jedynie robioną gastroskopię a w tym tygodniu lub następnym wybieram się po odbiór reszty wyników oraz na kolejną wizytę do gastrloga w celu omówienia wyników. Miałam pobierane 2 wycinki, dlatego ponownie muszę jechać po wyniki. Moja dieta od dietetyka za pierwszym razem jakoś do końca mi nie podeszła i ostatecznie po 4 miesiącach prób przekonania się do niej, ostatecznie się poddałam. Dlatego również mam plan niebawem ponownie wybrać się do tej samej Pani by obgadać sytuację i ustalić nowy plan działania. 

Przez to, że nie za bardzo trzymałam jaką kolwiek dietę przez ostatnie kilka miesięcy (po tym jak już poddałam się dostosowywania się do diety) przytyłam 2 kg i jest mi z tym niezmiernie źle. A na domiar złego, co mi się nigdy w życiu jeszcze nie przytrafiło 2 dni temu pojawił mi się okres i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że pojawił się o 2 - 3 tygodnie za wcześnie. Póki co jest boleśnie, ale liczę na to, że jeszcze tylko kilka dni i wrócę do ćwiczeń. Od kilku dni ćwiczę z Chloe Ting. Robię 2 programy na raz, z tym, że omijam wszystkie ćwicznia HIIT bo po nich (tak wytłumaczyła mi Pani dietetyk) podwyższa mi się glukoza a ja mam ją obniżać a nie podwyższać. Ponadto, każde ćwiczenia w danym dniu robię w przedziale czasowym od 20 do 50 minut. Nie więcej, dlatego, że w tedy czuję duże zmęczenie a nie powinnam bo takie duże zmęczenie również wpływa na podwyższanie się glukozy. 

Jak tylko mam czas to wyciągam tatę na spacer. Nie mam nikogo innego kogo mogłabym zabrać na spacer więc dla mnie to jedyna szansa się przejść gdzieś dalej i w miejsca gdzie bałabym się pójść sama. Mam to ogromne szczęście, że mieszkam w pięknej okolicy. Wokół mnie mnóstwo lasów, pól, łąk, wzgórz (górek), rzeka, strumyki. Nic tylko chodzić, tylko właśnie, że nie do końca mam z kim :-(

Poza tym będąc obecnie na 3 roku (licencjat) piszę pracę licencjacką, która idzie mi strasznie. Zupełnie nie mogę się za nią zabrać. Zawsze jak za coś muszę się zabrać to ma  od razu to samo poczucie strachu jak w tedy kiedy byłąm bita w domu, głównie przez mamę. Zawsze mam wrażenie, że treaz też to się wydarzy, dlatego uciekam od robienia rzezcy, którę muszę zrobić. Wiem, że dziwne, ale naprawdę wciąż mam w sobie takie duże poczucie lęku, że po prostu ten lęk mnie powstrzymuje i nie chce odpuścić. 

Moja głowa wciąż choruje. To znaczy, zauważyłam, że nasiliły się u mnie te same uczucia/poczucie jak kilkanaście lat temu kiedy miałam depresję. Nigdy jej nie leczyłam. Raz, że do końca mnie nie stać a dwa, że jak na razie nie udało mi się znaleźć żadnego psychiatry na NFZ. A ostatni psychiatra to była wielka pomyłka i zupełnie nie to. Dlatego zabieram się za dalsze poszukiwania nowego psychiatry w moim mieście. Szukam kogoś stacjonarnie. Mam wrażenie, że w taki sposób łatwiej mi będzie się otworzyć z wieloma tematami i opowiedzieć o wielu rzeczach. 

Na zakończenie, ten miesiąc będzie dość ciężki. Mam duuuużo roboty. Studia zaoczne w cale nie polegają na nic nie robieniu i pracy (w znaczeniu nie koniecznie pracowania a pracy jako nauki) też jest całkiem całkiem sporo. 

wtorek, 2 marca 2021

Trudne początki relacji damsko - męskich

Hej!

Kilka miesięcy temu poznałam pewnego chłopaka. Dobrze nam się rozmawia (od samego początku), lubimy podobne rzeczy, mamy podobne zainteresowania, ale... podczas jednej z rozmów wspomniał, że jego typem dziewczyny/kobiety są dziewczyny z typem figury curvy, thick. Nie żadne chude czy szczupłe. I tak się składa, że ja zaliczam się do tej pierwszej kategorii.
I rzecz, która nie daje mi spokoju to dlaczego właśnie te grubsze dziwczyny woli. Więc zapytałam go. Odpisał, że on sam jest bardzo szczupły i nie przepada za tym, dlatego woli przeciwieństwo do własnej sylwetki. 
I no niby wszytsko super, w końcu mogę czuć się dobrze z tym jaka obecnie jestem; jeśli chodzi o utratę wagi (to tak jak mi napisał) jeśli chcę schudnąć mam zrobić to dla siebie, dla zdrowia a nie dlatego, że on pewnego dnia stwierdzi, że woli chude laski. Tylko problem jest jeden. Od małego powtarzano mi, że w życiu akceptowane są tylko te dziewczyny, które są szczupłe bo tylko te mogą coś osiągnąć. Ten sposób myślenia wciąż im pozostał. Więc żyjąc w ten sposób przyzwyczaiłam się do tego i w pewnym senie przyjęłam to nie za opinię a za fakt. I nagle po 24 latach, ktoś próbuje mi uzmysłowić, że to była nieprawda. Bo przecież ludzie są różni, lubią różne rzeczy, ludzie się zmieniają zatem nie ma czegoś takiego jak szczupły = lepszy a z nadwagą, grubsza = gorsza. 
Wiele też zależy jak my sami się postrzegamy lecz niestety mimo wszystko to jaka presja jest na nas wywierana przez rodzinę, znajomych, spoleczeństwo odbija się na nas bardzo i później właśnie takie rzeczy wychodzą.
I teraz spójrzmy....Czy to nie wspaniałe, kocha mnie taką jaką jestem, zatem to nie dla niego powinnam/muszę się  zmienić/schudnąć. A ja, jako, że jestem przyzwyczajona myśleć inaczej doszukuję się prawdy, która za pewne nie istnieje. 

Mój tata powiedział, że jak mnie (H.) lubi taką jaką jestem, to albo mnie niewidział albo coś z nim jest nie tak. Bo ja jestem za gruba, żeby ktoś się mógł zakochać. 

Moja mama: Jeśli będę się dalej ubierać tak jak to robię to nigdy nikogo nie znajdę. (Ona nie akceptuje H.) Poza tym, nie powinnam świata obrzydzać wyglądając w taki sposób. 

Niby, żadne z tych wypowiedzi nie mają dla mnie znaczenia, ale jakoś zawsze taki smuteczek pozostaje. 


czwartek, 25 lutego 2021

To był ostatni raz!

Heeeej!

Tak jak 3 luetgo poszłam do endokrynologa do szpitala na oddziale chorób metablocznych tak drugą wizytę miałam wyznaczoną na 24 lutego. Niczego nowego się nie dowiedziałam, ale też nie poszłam tam z zamiarem dowiedzenia się czegokolwiek. Poszłam bo 4,5 roku temu dostałam skierowanie i po prostu wykorzystałam je. Myślałam, że dowiem się czegoś nowego czego może żaden inny lekarz mi nie powiedział, ale nic z tych rzeczy. 
Niestety w moim odczuciu, lekarz, który mnie przyjmował to straszny cham. Zarówno na pierwszej wizycie jak i na drugiej. Na pierwszej powiedział, że nic mi nie jest po prostu gruba jestem i tyle. A jak wspomniałam o zaburzeniach odżywiania to powiedział, że nieee...nie prawda. Gruba jestem i już. A wczoraj było równie nie miło, gdyż facet ponownie nadmienił, że jestem gruba i to jest moje jedyne zmartwienie a następnie dodał, że jak poczuję coś słodkiego w buzi w czasie jedzenia to mam to wypluć 😂 Wyobrażacie sobie np. pójść na wesele czy urodziny babci i nagle zacząć pluć na talerz albo i nie bo w waszej buzi znalazł się słodki pokarm?! Facet już na pierwszej wizycie powiedział, że mam nie zadawać mu tyle pytań bo on dietetykiem nie jest więc jak chcę się dowiedzieć czegoś to mam iść do dietetyka. Po czym wczoraj zaczął mnie pouczać, że dietetyk (ten do którego poszłam) źle wykonuje swoją pracę, że jest niekompetentny. I sam zaczął mi mówić co i jak mam robić. 😂😂 
Na szczęście była to moja ostatnia wizyta EVER u niego i więcej się nie wybieram. Mam mojego doktorka, który dobiera mi wszystkie lekarstwa i od maja 2020 r. już nastąpiła poprawa. Niewielka niestety, ale odczuwalna choć trochę. Po prostu lepiej się czuję. A jeśli chodzi o spadek wagi to w zeszłym tygodniu było 94 kg a obecnie jest 91,5 kg. Wróciłam do diety od dietetyka i do regularniejszych ćwiczeń. 

wtorek, 2 lutego 2021

3 lutego!

Jutro wielki dzień. W związku z koronawirusem 1 kwietnia 2020 r. moja wizyta na oddziale chorób metabolicznych do endokrynologa została przełożona na 3 lutego 2021 r. A całe załatwianie tego ciągnie się już od 2016 r. To jest dokładny rok odkąd czekam aż mnie tam przyjmą. Szczerze, nie spodziewam się za wiele, ... no ale czekam już tak długo, że cieszy mnie sam fakt. Ale niestety z rana czeka mnie jeszcze poprawa poprawy egzaminu na studiach. Co gorsza poprawa jest ustna. Moim zdaniem ustne egzaminy/kolokwia są najgorsze ever bo zarazem najtrudniejsze. Ani człowiek nie zdąrzy pomyśleć, ani się zastanowić ani nic. Oni oczekują, że nim zadadzą pytanie to ja już będę mieć odpowiedź. A poza tym nie wiem jak ja zdążę to ogarnąć bo do samego szpitala jedzie się 1 - 1,5 godziny. O 11:30 zaczyna się egzamin (nie wiem jak długo potrwa, ale mam nadzieję, że nie za długo), o 12:00 kończy się dyżur a o 14:00 mają mnie przyjąć. Generalnie pani w rejestracji powiedziała mi, że mam zgłosić się na oddział - cokolwiek to znaczy. A po szpitalu mam zamiar jeszcze ruszyć na te wielkie promocje w galeriach handlowych. Tam też na za wiele nie liczę, ale no może jednak coś się uda kupić. Póki co poluję na termofor - maskotkę i może jakieś ubrania. I w między czasie również chciałbym odwiedzić babcię bo długo mnie już u niej nie było. Ostatnio ciągle mam coś i duuuużo nauki, a do babci podróż zabiera mi około godzinę, czasem trochę więcej, dlatego oszczedzając czas na dojazdach tak długo to odkładałam. 

środa, 27 stycznia 2021

Co muszę robić by się polepszyło?

Z racji tego, że nie ma żadnej gwarancji, że kiedykolwiek mi się poprawi i w pełni ustabilizuje stan zdrowia, teraz kiedy mam świetne warunki by coś zmienić powinnam spróbować dokonać zmian. Zatem,  co muszę robić by się polepszyło?
- Muszę spać 7 - 9 godzin dziennie. Przy 8 godzinach snu prawidłowo pracuje insulina i inne hormony. (Sen ma wpływ na ich pracę). 
- Jeść 3 - 5 posiłków dziennie. Aktualnie trzymać się diety od dietetyka. 
- Regularnie ćwiczyć. Systematyczność jest bardzo ważna w sporcie. Nawet jeśli jest to tylko cardio.
- Pić więcej wody. Wielokrotnie słyszałam, że mając 177 cm wzrostu powinnam pić 2 - 3 litry wody dziennie bo takie zapotrzebowanie ma mój organizm. Latem jest łatwo, ale w pozostałych porach roku jest to dość trudne. Zwykła woda u mnie sprawdza się najlepiej bo nie powoduje wyrzutu insuliny gdyż nie ma smaku, więc jest bezpieczna. 
- Nie głodzić się, nie pomijać posiłków. To już nic nie da. Głodówki nie działają przy insulinooporności 
(a przynajmniej w moim przypadku). 
- Uczyć się więcej + nadrobić zaległości na uni. Jest tego masa, więc najlepiej jest sobie podzielić to na małe części i codziennie zrobić część by po mału posuwać się do przodu. 
- I w kwesti uni, jak coś zadają (cokolwiek) lepiej jest to zrobić od razu. Bo czas i tak upłynie. Więc lepiej późniejszy czas wykorzystać chociażby na nic nie robienie. 

I z podstawowych rzeczy to by było na tyle.




PS:
Jak bym tego tu nie wstawiła to bym mogła tak myśleć, że w końcu coś zrobię przez kolejne kilka miesięcy albo i kilka lat. 

piątek, 22 stycznia 2021

Bilans:
  • 2x kanapki z: masłem i pastą warzywną, papryką czerwoną i żółtą + herbata zielona 

  • smażone warzywa z mleczkiem kokosowym

  • słupki marchewki, banan, jabłko z masłem orzechowym

+ cardio 30 minut

niedziela, 17 stycznia 2021

24

Chciałabym by wróciło mi poczucie bycia starszym człowiekiem o kolejny jeden dzień z 2019 roku. Miałam w tedy bardzo fajne i zdrowe nastawienie na niepewną przyszłość. 
A zatem, czy ten rok będzie inny niż poprzednie? Pod pewnym względem z pewnością, w końcu każdy rok jest inny bo niesie za sobą pewne zmiany i nowe sytuacje a zdrugiej strony nie sądzę by bardzo się różnił. Przecież nie stanę się nagle kimś kim nigdy nie byłam. Gdyż na takie zmiany trzeba dłuuuuugo czekać. I podejrzewam, że wiele tego typu zmian, w tym zdrowotnych zajmie mi więcej niż rok. Więc nie nastawiam się na żadne większe zmiany aczkowlwiek w tym roku mam zamiar skończyć studia licencjadzkie z pierwszego kierunku i nie mam pojęcia jak dalej sytuacja się potoczy. 


czwartek, 14 stycznia 2021

Nie mam po co i nie mam z kim...

  Obudziłam się dziś o 5:36. Poprzewracałam się z boku na bok jeszcze i ostatecznie wstałam o 7:45. Mimo to, nie udało mi się wiele zrobić, ale....pouczyłam się więcej niż wczoraj i w końcu oddałam książki do biblioteki miejskiej. Poszłam też porozglądać się za ciastem bez cukru na mieście ze względu na najbliższą niedzielę, ale nie było. Wszystkie kawiarnie, które oferują ciasta wegańskie i bez cukru są u mnie w mieście do odwołania zamknięte. Zatem nie sądzę bym miała czym świętować tę jakże smutną niedzielę. I serio, nie cieszę się ani ociupinkę. (Poniżej wyjaśnienie dlaczego)

  Długo już leżało mi to na sercu, jak to jest z tymi urodzinami u mnie. 
Jak byłam dzieckiem i nastolatką zawsze zapraszałam gości do domu rodziców (w tedy jeszcze mieszkałam z rodzicami). W momencie kiedy się wyprowadziłam wiele rzeczy się zmieniło, w tym wyprawianie urodzin. Po prostu przestałam je obchodzić w jakiś szczególny sposób. Są one dla mnie dniem jak każdy inny. I nie chodzi mi tu o to, że jak się pracuję (choć ja póki co nie), jak się jest życiowo zabieganym, jak się ma milion innych sparaw na głowie to się nie da. Pewnie, że się da, ale jakby to powiedzieć...nie mam ani z kim świętować ani po co. 
  Nie mam z kim, ponieważ... dokładnie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że po mojej 18-tce obchodzenie urodzin z rodziną to już nie było to samo, a to dlatego, że jak byłam dzieckiem i nastolatką (głównie nastolatką) to moja mama kiedy przychodzili goście ten czas traktowała jako "teatr" gdzie ja jestem ta zła a ona ta dobra. W tedy rozwijała wszelkie tematy związane z domem i zaczynał się najazd na mnie i wyśmiewanie. Zawsze ją to bawiło. Zachowywała się przy tym dziwnie i sztucznie, ale może ta jej sztuczność jest dla niej naturalna. 🤷🏻‍♀️ I zawsze wyprawianie urodzin i później przechodzenie przez to było dla mnie smutne i trudne, dlatego nie czuję przywiązania do świętowania ich z moją rodziną (dosłownie z kim kolwiek). I w sumie cieszę się, że mnie to już w pewnym sensie nie dotyczy. 
  Nie mam po co, bo... uważam, że każdy rok w swym życiu powinien być kojarzony z czymś. Najlepiej oczywiście z czymś dobrym. U mnie jest tak, że tylko lata ED mogę podzilić na konkretne lata bo zmieniało się to w tedy dość szybko oraz problemy w domu również dzielą się na konkretne lata bo tamten czas też był dynamiczny. Ale w zasadzie to wszystko. Jeśli ktoś by mnie zapytał co takiego ważniejszego lub co mi utknęło w głowie jak miałam 22 lata - to odpowiedź brzmi NIC. A co się stało kiedy miałam 23 lata - również NIC. Ewentualnie, w 2020 roku odwiedziłam duuuuuuuuużą ilość lekarzy, co mam nadzieję przybliża mnie do (przynajmniej próby) wyjścia z zaburzeń odżywiania i w tym jak się dowiedziałam z insulinooporności. Ale znów, nic więcej się nie wydarzyło. I gdyby na prawdę ktoś mnie o to zpytał to nie miałabym żadnej odpwiedzi. Z czym w takim razie będzie kojarzyć mi się 2021 r.?... Pewnie znów z niczym. Może z dużą ilością i trochę powrotem do nich - awantur domowych, a to dlatego, że skoro przekraczam niebawem tę magiczną liczbę 24 lata to musi się coś wydarzyć. W moim życiu głównie się dzieją rzeczy złe, więc nie sądzę by tym razem mogło być inaczej. Chciałabym to zmienić, chciałabym by w końcu poszło coś w dobrą stronę, ale jak narazie bez zmian. Co gorsza mam wrażenie, że przytyłam, ale nie ma mowy bym się ważyła. To tylko pogorszy mój stan psychiczny i w ogóle będzie klęska.

  Uważam także, że jeśli ktoś ma urodziny, ktoś kto jest nam bliski z obojętnie jakiego powodu, to zawsze warto wysłać mu choć wiadomość "Wszystkiego najlepszego!", akcentując w ten sposób, że o niej/nim pamiętamy jeśli nie chcemy się bardziej rozwijać lub jeśli nie potrafimy znaleźć odpowiednich słów. Zawsze miło jest otrzymać taką wiadomość. 

  Jednakże, dziś dzwoniłam do mojej babci (ze strony taty) czy nie potrzebuje jakichś zakupów i poza tym, że dowiedziałam się, że wszystko ma to temat zszedł na to kiedy ją odwiedzę bo długo już u niej nie byłam (prawie miesiąc). Powiedziałam, że będę za 2 tygodnie bo w ten weekend mam pierwsze zajęcia po przerwie świątecznej na uczelni i moge być dopiero za 2 tyg. Ale babcia wspomniała o tym, że przecież ja mam urodziny i nie mogę przyjać do piero za 2 tygodnie. Myślę, że to urocze z jej strony, że pomyślała w ten sposób, że nie jest jej to obojętne kiedy przyjadę, tylko że mi chodzi o coś trochę innego. Otóż bardzo mnie to boli, nie tylko że babcia tak postąpiła, ale i reszta rodziny, że kiedy tak bardzo źle było w domu, kiedy byłam bita, kiedy przechodziłam przez intensywny czas zaburzeń odżywiania to NIGDY, NIKT, NIC nie zrobił. Dużo osób na to patrzyło z boku przez prawie 24 lata i nigdy nikt ani nic nie zrobił by było lepiej. A kiedy (chyba tylko raz) poprosiłam o (wydaje mi się dość prostą) pomoc to usłyszałam, że nic z tego, przecież mam rodziców. 
I to jest właśnie to co mnie boli najbardziej. 

  Teraz kiedy mam dużą nadwagę, kiedy mam bardzo siwiejąe włosy a co gorsza większość z nim mi wypadła, przez co są żadkie; teraz kiedy już wiem, że mam IO (insulinooporność) i nie tyję od powietrza, teraz kiedy mamy pandemię i ludzie tracą pracę a nie odwrotnie, teraz kiedy oni niby większość jak nie wszystko to wiedzą (wnioskując po tym, że się przyglądają z boku, zatem widzą choć część) - teraz oczekują odemnie, że zmienię się diametralnie i będę innym człowiekiem. Bo w ich mniemaniu 24 lata zobowiązują do określonych postaw i zachowań, których ja nie mam a powinnam je mieć. 

  Dla mnie serio, to jest mega przykre, że nie mogę normalnie żyć i myśleć o tym o czym myślą i czym żyją osoby w moim wieku. Przez co nie mam wspomnień ani marzeń bo czuję, że to co najważniejsze dla mnie, czyli ZDROWIE, to już przepadło. I nie wiadomo kiedy wróci i najgorszy jest brak nadzieji, czy w ogóle wróci.

czwartek, 7 stycznia 2021

I am struggling...

Za dietę jakoś zupełnie nie mogę się zabrać. Codziennie wieczorem obiecuję sobie, że jutro dam radę, przecież to nie jest takie trudne. I codziennie powielam ten sam błędny schemat. Nie chciałabym, aby zbliżający się okres stał się moją dzisiejszą wymówką na to co dziś zjadłam, ale czy możemy uznać, że to tylko dziś bo przecież od jutra już będzie inaczej? 
Przyjmując, że od jutra nie będę idealna, ale lepsza od siebie z dziś, zamierzam zjeść mininmum 3/4 posiłków według diety a resztę jak się uda tak będzie. Bo dziś się nic nie udało, więc będzie to już jakiś postęp. 
Poza tym tonę w ilości zaległych projektów do zrobienia. Są one dziś do 23:59, ale nie sądzę by udało mi się skończyć do tej godziny, więc część prześlę mu jeszcze w nocy a może nawet i jutro. 

Bilans:
- owsianka: jogurt naturalny, płatki owsiane bezglutenowe, pupla z mango, 
banan, nasiona konopi, gorzka czekolada, orzeczy włoskie + herbata zielona
- w ciągu dnia: woda mineralna
- pizza z kurczakiem i szpinakiem
- gulasz z diety z dodatkiem kiełbasy (tak wygląda moje poszukiwanie żelaza w żywności 😐)
+ herbata czarna

wtorek, 5 stycznia 2021

Ile jeszcze mogę stracić?

  Tak wiele już straciłam. Straciłam zdrowie na rzecz dążenia do nieistniejącego piękna (mama), straciłam znajomych także na rzecz zaburzeń odżywiania i próby zerwania jak największej liczby kontaktów na przełomie gimnazjum/liceum na rzecz planowanego samobójstwa, straciłam włosy (ED), straciłam dużo pieniędzy, które mogłabym teraz wydać na coś przydatnego lub zaoszczędzić a w przeszłości wydałam je na jedzenie bo ciągle czułam głód mimo, że i tak prawie za każdym razu wymiotowałam i oczyszczałam się na X sposobów, przegapiłam wiele imprez/urodzin/imienin/ślubów i wesel bo bałam się pokazać bo przecież grubym wstęp wzbroniony, straciłam być może miłość mojego życia a może byłby to pierwszy ale nie ostatni (liceum), zatraciłam się, ale nie spełniłam większość marzeń bo wszędzie choć w najmniejszym stopniu to ile ważę miało znaczenie, ale przede wszystkim straciłam czas.
  Czas, którego nie da się cofnąć, ani naprawić, ani poprawić, ani zrobić z nim nic, co by przynajmniej w minimalnym stopniu sprawiło, że odzyskałabym coś co straciłam. 
  Więc teraz, żyjąc samej (od prawie 4 lat), mając własne mieszkanie i mając to wszystko co mam (prąd; ciepłą wodę, zimną też; łóżko do spania, a nawet i dwa; 2 pokoje, jakby jeden mi się znudził; jedzenie i picie; dietę ułożoną przez dietetyka a nawet środki na koncie by móc coś kupić gdy zabraknie; super, nowy telefon; piękną naturę w koło) chcę zmian, co więcej ja naprawdę ich potrzebuję. 
  Nie ma co stawiać przed sobą wyzwań jakbym była kimś kim nie jestem. Lepiej jest umieć zrobić z tym co się już ma. Dlatego też nie chcę więcej tworzyć list to-do jako planów idealnych zakładając, że mimo, że doba ma 24 godziny ja zrobię wszystko to co planowałam, ale tak jakby miała ona 30 godzin. 
  Wiem, że pewnie nie uda mi się uratować pewnych kwestii z tego co straciłam. Wiem także, że nieodzyskam czasu, ani minuty. Ale myślę (wiedzieć dopiero będę w przyszłości), że mimo to wiele mogę tu i teraz, czy jutro od rana zmienić. Na lepsze. 
  Spróbuję być lepsza od siebie z dzisiaj, a nie lepsza od innych i tam gdzie mnie nie ma.

piątek, 1 stycznia 2021

Postanowienia Noworoczne na 2021 rok

Nie chciałabym więcej tworzyć postanowień, które nie będą możliwe do spełnienia przez osobę, którą jestem. Ponieważ niestety dotychczas spora część postanowień był stworzona dla osoby, która istnieje tylko w mojej wyobraźni. Ona jest mną, ale w rzeczywistości jej nie ma. 
Dlatego postanowienia na 2021 rok są możliwie proste. 

Postanowienia Noworoczne na 2021 rok

1. Jeść odpowiednio dużo, czyli około 1800 - 2000 kcal na dzień.
2. Ćwiczyć regularnie/4-6 razy w tygodniu. (+ wrócić do biegania latem).
3. Rok BEZ LICZB! To się chyba nigdy nie zmieni ;-)
4. Pójść na kolejny kierunek studiów, ale tylko na ten, który w moim przekonaniu będzie mi potrzebny, a nie na magisterkę bo tak się przyjęło w Polsce.
5. Dalej bardziej oszczędzać pieniądze.
6. Schudnąć a zarazem o ile to możliwe osiągnąć lepsze wyniki krwi na insulinę i glukozę. 
7. Zadbać o żelazo w diecie.