czwartek, 22 lipca 2021

Podjęłam leczenie

We wtorek (20.07) byłam po raz kolejny na wizycie u psychiatry. Tym razem wybrałam się do zupełnie innej pani. Wbrem moim obawom, że będzie tak samo źle jak ostatnio było zupełnie inaczej. Było naprawdę dobrze. I co mnie zaskoczyło pozytywnie było to, że jako pierwsze pytanie nie padło: Jak Pani pomóc? czy Czego Pani oczekuje ode mnie? Pani doktor zadawała mi jedynie pytania o konkrety. Czyli ile śpię (ile godzin); czy odczówam lęki, strach, niepokój; czy piję alkohol; czy palę, czy choruję na poszczególne choroby (wymieniła kilka różnych), czy pracuję/studiuję; czy mam zaburzenia odżywiania; czy mam na coś alergię; jak wygląda sytuacja w rodzinie i w domu; czy mieszkam z kimś czy sama, itp. Same konkrety. To co bardzo mnie ucieszyło to to, że zapytała czy zgodzę się na leczenie farmakologiczne. Poprzedni psychiatra nie pytając poprostu wypisał mi receptę na kilka opakowań lekarst i tyle. A tu padło takie pytanie. Oraz zostałam zapytana czy zgodzę się na pójście do psychologa w związku z zaburzeniami odżywiania i problemami w domu. Zgodziłam się na oba, gdyż chcę jeśli tylko to możliwe wprowadzić pełne leczenie. W sierpniu, w połowie mam wizytę u psychologa i kolejną wizytę u psychiatry by zobaczyć jak działają leki. Mam zdiagnozowaną dużą depresję, lęki i zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne powiązane z zaburzeniami odżywiania. 

W środę zaczęłam przyjmować leki, które nie działają przez pierwszy 1-2 tyg. Dopiero później powinnam poczuć jakąś różnicę. Natomiast obecnie mogą pojawiać się skutki uboczne. I chyba się pojawiły. Cały dzień bolała mnie głowa, było mi niedobrze, nie miałam apetytu na nic, ale tak zupełnie na nic, prawie cały dzień przespałam, więc koniec końców nie zrobiłam kom-ple-tnie NIC. 

Martwię się o jutro, czyli o czwartek. Bo mam bogate plany na jutro, które jest już dniem dzisiejszym. 🙃 Tak źle ze mną nie było już od kilku lat. Nie wiem czy wczoraj (21.07) miałam tylko jakiś kryzyzs czy faktycznie to skutki uboczne leków, ale czekam tylko na sobotę. To będzie super dzień. 

A wracając jeszcze do czwartku, czyli do dnia dzisiejszego to dzień zapowiada się na naprawdę ciężki a zarazem smutny. Sytuacja w domu chyba znów się pogarsza od tego jak źle już dotychczas było. Podpytałam Panią doktor czy w mojej sytuacji z moją mamą da się coś zrobić i dowiedziałam się, że są 2 rozwiązania. A dokładnie jedno najbardziej odpowiednie do obecnej sytuacji i jedno (inne), ale tylko jeśli do czegoś dojdzie złego. 😕 I czuję, że to nie jest dla mnie wielki problem, ale jest tyle innych ważnych rzeczy, które muszę załatwić przed tym, że zanim ruszę problemy w domu to minie kolejny 1-3 lata. 

2 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że w końcu otrzymałaś odpowiednie leczenie.
    Mogłabyś zdradzić jakie dwa rozwiązania zasugerowała lekarka w związku z sytuacją z mamą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) W sytuacji kiedy mama dostanie napadu złości i będzie stanowiła zagrożenie dla siebie i/lub dla innych można zadzwonić na pogotowie. Należy wówczas wytłumaczyćco się dzieje. I powinna przyjechać karetka. Ratownicy zabieraja mamę na SOR i tam lekarze dalej decydują co zrobić.
      2) Złożenie wniosku w sądzie rodzinnym.

      Jednakże! Rozmawiałam z mojego taty kolegą, który pracuje w sądzie i ma jakieś tam wysokie stanowisko (niestety nie pamiętam jakie), i powiedział mi, że z jego zawodowego doświadczenia żadnego z tych rozwiązań nie mogłabym zastosować, a szczególnie drugiego rozwiązania. Ponieważ przez to, że skończyłam 18 lat i mam już 24 lata to wszystko co wydarzyło się do 18 roku życia aktualnie dla sądu staje się nie ważne. Poza tym nie mam niczego jak udowodnić. A słowa, to czego doświadczyłam, w sądzie nikogo nie zainteresują bo to nie jet dowód. Dowód jest materialny. Jak można coś usłyszeć, dotknąć lub powąchać.

      Usuń