W czwartek w ubiegłym tygodniu byłam ponownie u dietetyka. Jednakże tym razem wybrałam się do kogoś innego. Udało mi się znaleźć w moim mieście kogoś kto jednocześnie zajmuje się zaburzeniami odżywiania jak i insulinoopornością. Wczoraj otzrymałam jadłospis na 2 tygodnie, który po 2 tygodniach musze powtórzyć. Jeśli coś bardzo mi zasmakuje mogę powtórzyć cały dzień, ale nie moge powtórzyć tylko jednego posiłku z dnia "x" a drugiego posiłku z dnia "y". Po prostu nie mogę mieszać posiłków z różnych dni, ponieważ na każdy dzień wyliczone mam ile czego przyjmuję (IG, ŁG, kcal, itp.)
Kolejną wizytę kontrolną mam zaplanową za miesiąc od momentu rozpoczęcia diety. Dietę chciałabym wprowadzić jak skończę jeść wszystkie obecne produkty, których nie zawiera jadłospis diety, czyli np. jogurty wegańskie.
Mój jadłospis (dieta) nie zawiera mięsa (+ ryb), laktozy, glutenu, kofeiny i jest dostosowany dla osoby z insulinoopornością. Na każdy dzień przypadają 4 posiłki.
Pani dietetyk na początku powiedziała, że dawanie mi diety to nie jest dobre rozwiązanie bo to tylko napędza moje zaburzenia odżywiania. Bo mnie to zawsze w jakiś sposób ogranicza, ale mi zależało na otrzymaniu jadłospisu bo bez niego czuję, że nad niczym nie mam kontroli. Poza tym nie umiem przy każdym posiłku wyliczyć ładunku glikemicznego, a to jest niezbędne przy IO.
Ze względu na smak i strukturę ponownie nie jem mięsa w tym ryb. Jajka też omijam. Przestały mi smakować. Choć czasem jedno czy dwa wpadną, ze względu na moje liczne niedobory jestem w stanie się przemóc i zjeść. Z mięsem nie idzie mi tak łatwo.