czwartek, 14 lipca 2022

Smutek

Dziś mam jakiś taki trudny dzień. Od rana czuję się przygnębiona, a zarazem smutna. Myślę, że może to wynikać z faktu, że bardzo stresują mnie studia tegoroczne, na które aplikuję oraz to, że znó przestałam jeść normalnie. Dziś zjadłąm tylko 2x gofry z a'la nutellą bez dodatku cukru, koktajl zielony (sok pomarańczowy, 2x banany, szpinak świeży) i pół średniej wielkości arbuza + woda mineralna i herbata miętowa rano. Od początku lipca miałąm przejść na dietę koktajlową, ale nie dało rady bo walczyłam wówczas z zatruciem pokarmowym przez kilka dni. Później musiałam wróćić do normalnego jedzenia, żeby żołądek znów nie zwariował. i dopiero po pierwszym tygodniu byłam gotowa zacząć tę dietę, i zaczęłma ją, ale znów coś gdzieś mi wypadło. I koniec końców byłam przez kilka dni częściowo na koktajlach a częsciowo na niezdrowym, ale i też normalnym jedzeniu. Więc przestałam pić koktajle bo nie tak to miało wyglądać. I tak się tułam z myślą, że czas zacząć te koktajle pić codziennie, ale jakoś zacząć nie mogę bo ciągle coś. Nie uważam by jeden czy nawet dwa dni normalnego jedzenia podczas diety koktajlowej mogły jakoś bardzo negatywnie wpłynąć na cały przebieg odchudzania w tym procesie. Lecz mimo to wciąz się waham. I ani w jedną, ani w drugą :\

Przez słaby nastrój nie zrobiłam cardio i nie poszłam na wieczorny spacer. Po prostu czuję, że lepiej jak zostanę dziś w domu. Dzięki czemu mam nadzieję, że uda mi się póść szybciej spać, żeby trochę zająć myśli zaraz będę oglądać jeden z filmów, któy mam zapisany na liście z filmów i seriali do obejrzenia. 

środa, 29 czerwca 2022

Ostatni dzień jedzenia (nie głódówka)

Wczoraj i dziś dziwnie źle się czułam. Ani razu nie zjadłam niczego ciężko strawnego, ani nowego, aby mój żołądek miał powód do buntu. Choć i tak, cały dzień czułam się, jakbym połknęła balona. Do tego obrzęk na twarzy i reszcie ciała. W pracy 2x bułki (kanapki), owoce i coś mlecznego typu jogurt do picia czy do jedzenia + woda. I dziś, dzień miał się tak samo. Natmiast ilość produktów mlecznych była większa. I to jest właśnie to! Moja alergia na laktoze wróciła, a bynajmniej obudziła się z głębokiego snu. Już tyle miesięcy całkiem dobrze żyło mi się spożywając produkty mleczne między innymi jogurty czy sery. Wszakże, wciąż były produkty, z którymi mój organizm nie dawał sobie rady, jak np. mleko czy serek mascarpone. Dotychczas zamieniki dawały radę, ale to już historia. Teraz i one na nie wiele się zdają. Opierając swoje życie o soje czy produkty roslinne nic mi się nie dzieje. Żadnych bóli. Nic. 

30 czerwca to ostatni dzień "jedzenia". Od 1 lipca przez minimum miesiąc mam zamiar spożywać  koktajle herbalife, te same co kilka lat temu, dzięki którym dużo udało mi się schudnąć. Tym razem mam wiele obaw, np. że już mogą nie zadziałać ma mnie tak dobrze jak poprzednio. Poza tym, pijąc je jedynie i siegając po same owoce i warzywa, odczuwałam ciągły głód, który także mnie martwi. Czy dam radę wytrwać i przetrwać? 

Na jutro do pracy przewiduję jedynie kupić kanapki w Cukierni Staropolsce, bo na długo udaje mi się nimi najeść oraz sok owocowy. Do tego w pracy wpadnie we mnie dużo wody mineralnej. 

Ostatni dzień jedzenia, nie będę traktować jako jakiś niezwykły dzień. Natomiast, chciałabym by był to ostatni dzień miesiąca, w którym uda mi się zabdać o swoje potrzeby zdrowotne i postawić je na pierwszym miejscum nim znów coś zepsuję. 

poniedziałek, 27 czerwca 2022

Powrót do diety z innym podejściem

Tęsknię za wczorajszym dniem. Było bardzo ciepło, słonecznie i przyjemnie. Dziś w pracy poszło mi średnio. Raz, że wolno mi wszystko szło, a dwa, że kompletnie zawaliłam z jedzeniem. Przed wyjściem jogurt naturalny z truskawkami i otrębami pszennymi + woda mineralna. W pracy 2x pączki, 1x  drożdżówka z kruszonką i jeszcze jedna z bydyniem, pudełeczko malin i woda. Po powrocie z pracy nie zrobiłam sobie obiadu. Nadjadłam trochę curry ze słoika z Lidla, ale nie smakowało mi i się poddałam z kolejną próbą zjedzenia czegoś, na ten konkretny posiłek. 

Od kilku dni "czyszczę" lodówkę ze wszystkich produktów na chleb, typu: ser, szynka, dżem, majonez, itd. Od 1 lipca postanowiłam ruszyć z dietą, tą samą co w lipcu 2020 r., czyli wracam do koktajli na mleku roślinnym lub wodzie, do tego owoce i warzywa, i nic więcej. Oczywiście wzięłam pod uwagę posiłki na wyjazdach w nadchodzącym miesiącu. Nie mam zamiaru się katować. W zamian, dni poza domem chcę spędzić jak najlepiej się da, bez wyrzutów sumienia, że zamiast koktajli wpadło coś "normalnego". 

Z cardio dziś nic nie wyszło. Przez to, że byłam głodna nie miałam na nic siły. W momencie powrotu do domu przebrałam się i ległam na łóżku nadrabiając YouTube. Nawet na spacer nie poszłam, ale co mnie totalnie zaskoczyło to, to że odpuchłam i nawet mam lekko podkreśloną szczękę (tak jak to mają osoby szczupłe). 

sobota, 25 czerwca 2022

Wymiary

 Od niepamiętnych czasów dziś rano zmierzyłam się. Moje wymiary bardzo mnie zaskoczyły. Porównałam je z tymi poprzednimi, z 2020 i one prawie, że w ogóle się nie zmieniły. Co prawda obecnie ważę około 105 kg, a mimo to wymiary z +/- 1 cm różnicy. Wagi nie sprawdzam. Wystarczy, że zjem coś albo wypiję dużo wody i już waga wzrasta. A jeszcze od wczoraj mam wzdęcia z niewiadomego mi powodu. Jedyne co, to przypuszczam, że mogą one być spowodowane tym, że przez ostatnie kilka dni nie czuję się najlepiej, przez co jem bardzo mało. 

Wymiary:

biust - 109 cm/85 E
brzuch (na wys. pępka) - 106 cm
biodra - 118 cm
pupa - 120 cm
udo lewe - 73 cm
udo prawe - 72 cm
łydka - 42 cm

Mierzyłam się rano, na czczo, około godz. 7:30



piątek, 24 czerwca 2022

To smutne uczucie, kiedy Twoje marzenia spełniają się komuś innemu

Mam ponowny zastój w życiu. Mimo brania lekarstw czuję lęk i narastającą niechęć do życia. Codziennie przytłacza mnie co raz dłuższa lista zadań do zrobienia, bo co nie zrobię dziś niestety nie przepada, a przechodzi na następny dzień. Mam też załamanie emocjonalne ostatnio. Znany mi tekst z Internetu - To smutne uczucie, kiedy Twoje marzenia spełniają się komuś innemu. - I poczułam to czytając kilka dni temu jeden ze wpisów u Agi. Tak mnie to przytłoczyło, że w pracy kilka razy się popłakałam. Siedziałam i płakałam mając nadzieję, że nikt nagle nie wejdzie i nie zobaczy mnie w takim stanie. 

Wczoraj na wieczór zrobiłam cardio. Plan był 1 godzina cardio, ale opadłam z sił po 30 minutach, kiedy zrobiło mi się nagle słabo w czasie ćwiczeń, więc odpuściłam resztę. Dziś bez żadnych ćwiczeń, bo przez cały dzień nie wiele zjadłam. 

Bilans:
- 3x banany
- mała miseczka jogurtu greckiego naturalnego z otrębami pszennymi i dojrzałym bananem 
- 4x rożki kokosowe w czekoladzie (Cukiernia Sowa)
- około 1.5 litra wody mineralnej
- 200 ml herbaty zielonej
- 200 ml herbaty "na odchudzanie" (mieszanka ziół)
- 1x bułka z masłem roślinnym, 2x plastry sera owczego i majonez wegański

środa, 22 czerwca 2022

Nie jestem gorsza, po prostu idę inną drogą w życiu

W zeszłym tygodniu zaaplikowałam o stypendium językowe. Pierwszy etap za mną, drugi muszę zrobić na dniach. Czekają mnie do uzupełnienia 3 testy po angielsku na poziomie C1. Deadline mija w poniedziałek, a w weekend ma do mnie wpaść kolega, który jest płynny z angielskiego, więc mam nadzieję, że zgodzi się mi pomóc. Wiem, że en sposób zdawania na jakikolwiek egzamin jest nie uczciwy i może wydawać się być bez sensu, ale ja naprawdę chcę się dostać. W zeszłym roku też aplikowałam na ten program i nie przeszłam do 2 etapu. Nie miałam na to kompletnie siły. Lęk, który we mnie był, przerastał mnie i nawet otworzenie komputera, i zrobienia tych testów było dla mnie za trudne. Tym razem czuję się lepiej, choć stres i strach wciąż są, ale przynajmniej nie paraliżują mnie. 

Dziś dowiedziałam się, że moja kuzynka wygrała stypendium i pod koniec września leci do USA, Californii, do Doliny Krzemowej na tydzień. Naprawdę się cieszę, tylko jak dla mnie jest jedno ALE. Wczoraj powiedziałam tacie, kiedy byliśmy na spacerze o aplikacji o stypendium. I usłyszałam tylko - W końcu coś robisz. A kto powiedział, że wcześniej czegoś nie robiłam albo że teraz czegoś nie robię?! Smutne to, że kiedy ona coś osiągnie to zawsze jest to wielokrotnie podkreślane, że ona to osiągnęła ciężką pracą, a jak ja, to tylko mi się przypadkiem udało, bo: ja nie umiem, bo to nie dla mnie, bo miałam szczęście, itp. Krzywdzące są takie słowa. 

Mimo wszystko chce robić dalej swoje. I nie przejmować się ciągłym porównywaniem do innych a w tym przypadku do mojej kuzynki. Jest 8 lat młodsza ode mnie, nie przechodziła jako dziecko czy nastolatka przez takie problemy jak ja w domu, więc zrozumiałe dla mnie, jest to, że jest jej "łatwiej". Nie lubię tego wyrażenia, że jest komuś "łatwiej", ale nie wiem jak inaczej to opisać. 

wtorek, 14 czerwca 2022

Update: psychiatra, włosy, plany na 16 czerwca i weekend

W zeszłym tygodniu na wizycie u psychiatry ponownie został poruszony temat psychologa. Czy już kogoś znalazłam? - zostałam zapytana. Usłyszałam to już mnóstwo razy, że moje leczenie opiera się zarówno o leczenie psychiatryczne jak i o leczenie u psychologa/psychoterapeuty. I tak samo jak ostatnio tak wciąż terapii nie zaczęłam. Czemu? Choć mimo znalezienia kilku potencjalnych osób, do których chciałabym się zgłosić, za każdym razem, kiedy myślę o kolejnym kroku, czyli skontaktowaniu się czuję blokadę, że nie mogę z jakiegoś powodu tego zrobić. Dlatego dostaję coraz mocniejsze leki zarówno na strach, depresję jak i sen. Bo brakuje mi jednego elementu w podstawie leczenia - terapii u psychologa/psychoterapeuty. Dziś zrobię ostateczny research i mam nadzieję dziś bądź jutro już będę mieć termin spotkania. 

W tym roku po raz pierwszy po kilku latach zaczęłam z własnej woli nosić rozpuszczone włosy. Najpierw je podcięłam o jakieś 5-7 cm, gdzie dla mnie to nie jest dużo, a następnie zaczęłam stosować naturalna domową maskę na włosy. Przez co bardzo się polepszyła ich kondycja. Jednak, niestety od kilkunastu już dni ich stan znów się pogorszył i znów każdego dnia zaczynam dzień od związania ich w kitkę. Chcąc o nie zadbać kilka dni temu ponownie je podcięłam, tylko coś mi nie wyszło i nie dość, że są krzywo ścięte to jeszcze nie wpłynęło to ni jak na ich kondycję. Od dziś wracam do Loxon 5% i porannego mycia głowy. Ponownie wypadają garściami. Czas przerwy odstawienia Loxon minął, więc to pewnie przez to. 

16 czerwca zapowiada się spędzeniem na spokojnie czasu w domu lub pojechaniem na wycieczkę gdzieś w obrębie mojego miast, z planem na dłuuuuugi spacer. 

Weekend spędzę mam nadzieję częściowo w domu a częściowo aktywnie na dworze. Ju już myślę o weekendzie a do niego jeszcze trochę. 

poniedziałek, 16 maja 2022

Babciu, gdzie jesteś? Czy Ty, to ty?

Przez ostatnie kilkanaście lat miałam zwyczaj (może nawet tradycję) odwiedzać babcię co niedzielę na wspólnej kawie, herbacie i ciastku wraz z tatą, jego bratem oraz rodziną. Od pewnego już dłuższego czasu babci zachowania i wypowiedzi bardzo się zmieniły. Dowiedziałam się, że jest to demencja. Jest to proces nie odwracalny i naturalny u starszych osób. 
Strasznie się buntuję, że moja babcia zwykła być taka, a teraz jest taka inna. Źle mi z tym i smutno. Co prowadzi do wielu frustracji, nieporozumień między nami a czasami drobnych kłótni. Nie umiem zaakceptować tego, że nie da się tego procesu cofnąć, że tak już zostanie, że nasze rozmowy zwykle sprowadzają się do mojej cukrzycy (której nie mam, gdyż mam IO), do tego, że wciąż nie mam chłopaka, że wszystko zajmuje mi więcej czasu niż innym (tu chodzi o studia, generalnie naukę), itd. Wewnętrznie mnie to boli, bo wciąż nie mogę się odnaleźć w tej wciąż nowej dla mnie samej sytuacji. Mimo, że te zmiany u babci zauważyłam będąc na ostatnim roku liceum lub na początku studiów. 
Dlatego w tym roku dalej kontynuuję skupianie się na sobie a nie na innych. Stawiam na zdrowie i na to jak po prostu czuję się w określonych sytuacjach. Jeśli czuję, że coś jest nie tak, staram się albo to zmienić albo wycofać. Stąd, przestałam odwiedzać babcię tak często. Widuję ją mniej więcej 1/2 w miesiącu. 

*Co prawda, innym powodem, dlaczego przestałam jeździć do babci jest też to, że mojego taty brat i jego żona mają zawsze coś do powiedzenia na mój temat, coś do skomentowania i zawsze jest to coś przykrego. 
Co mnie tym bardziej nie przekonuje, a wręcz sprawia, że czuję się, że w takim momencie, że troszczę się o siebie dbając o stan psychiczny.

Przykładowa sytuacja (niedziela):
Wczoraj byłam u babci. Poczułam, że dam radę, gdyż tego złego co nasłuchać się miałam, nasłuchałam się dzień wcześniej. Tym razem nie było cioci. Nic nie zjadłam i niczego nie wypiłam, to sprowokowało do krzyków. Co ja jem jak nic u niej nie jem?! Czemu nie piję?! Przecież pić trzeba. Nie odpowiedziałam nic. Choć chciałam odpowiedzieć, że jem wtedy, kiedy jestem głodna, a nie kiedy ktoś postawi przede mną jedzenie, jednak komentarz ten zachowałam dla siebie. 

Sytuacja z dnia wcześniej (sobota):
Rozmowy od zawsze toczą się między babcią a tatą. To o polityce, to o gospodarce, itp. Mi żaden z tych tematów nie jest bliski, więc w rozmowy się nie wdaję. Chociaż, zahaczając czasem dla mnie o bardziej "przyziemne" tematy też czasem coś powiem, ale i tak nie mogę pojąć skąd babcia ma tyle zawsze wnikliwych pytań. 

Przykład ze soboty:
!!! Nie pamiętam, jak doszło do tego tematu, ale sprowadził się on do mojego hobby i jak zarządzam czasem po pracy. 

*B. oznacza babci wypowiedzi, a JA to ja ;)

B. - Co robisz po pracy?
Ja - W tym roku odkryłam swoją pasję. Zaczęłam hodować rośliny i teraz cały taras mam zastawiony sadzonkami. 
B. - Po co Ci tyle tego? Na co to komu? Co będziesz z tym robić? Powinnaś zająć się czymś ważnym. Zamiast robić takie bzdurne rzeczy, powinnaś pomyśleć o rodzinie.
Ja - O rodzinie?? Przecież wpadam tu co jakiś czas. 
B. - Powinnaś pomyśleć o założeniu rodziny. Już dawno czas na dziecko. Męża powinnaś mieć. Nie ma co zwlekać. 
Ja - W przyszłości nie chcę rodzić dziecka, a póki co nie chcę wchodzi w żadne relacje miłosne, żadnego chłopaka ani męża. (tu nie wytrzymałam)
B. - Teraz tak mówisz, a później Ci się zmieni. 
Ja - Później mi się nie zmieni. Ja decyduję o swojej przyszłości i swoim ciele. I jestem pewna, że w przyszłości żadne dziecko z mojego brzucha nie wyjdzie. 

!!! Na dokładkę sposób ubierania się.
B. - Ty źle wyglądasz w tych gaciach.
Ja - Nie długo wybieram się na spacer. Więc ubrałam się tak by było mi wygodnie, że jak się pobrudzę, ubabram w błocie to, żeby było ok. 
B. - Kobiety i młode dziewczyny nie mogą się tak ubierać. Bo jak widzę czasami na ulicy tą młodzież w podartych spodniach, jakichś bluzach z kapturem, bluzkach z dziwnymi napisami, jakimiś obrazkami. [...] Jak można tak chodzić. A gdzie sukienki, spódniczki?!
Ja - Czasy się zmieniły. Każdy chodzi w tym w czym chce. Ubrania nie rozróżnia się na, o to dla chłopaka, a to dla dziewczyny. Jest pełna dowolność. Dla mnie najważniejsza jest wygoda, dlatego chodzę w takich spodniach. 
B. - Spodniach?! To są gacie! Tu Ci materiał się źle układa na kolanach, tak wisi nie ładnie. Powinnaś nosić spodnie grubsze i o prostym kroju. Poza tym Ty jesteś taka w połowie otyła. A tu jeszcze pupę masz dużą i to razem źle wygląda. 

W tym momencie wyszłam z pokoju i przeniosłam się do innego.
W przyszłości rozważam picie u babci ziółek melisy. A jak da radę to najchętniej dodałabym jej tą melisę do kawy czy do herbaty, którą by miała pić. 
Bo moje ręce już mi dawno opadły. Co mogłam wypłakać wypłakałam, ale ja już tak nie chcę. Chcę, aby było tak jak kiedyś. Żeby nie było tych wszystkich "rad", komentarzy. Na nic mi to, a to jedynie jest w stanie sprawić, że będzie gorzej a nie lepiej. 

niedziela, 1 maja 2022

Podróże i ich brak

Kilka dni temu (28.04) w Krakowie odbył się koncert 5 Seconds of Summer, na który chciałam pójść, ale nic z tego nie wyszło. W tym roku jeszcze odbędzie się kilka super koncertów, ale na żadne nie mogę się wybrać. Źle mi z tym, że moje życie składa się tylko z byciu w domu i pracy. A jak nie w tym zestawieniu to jeszcze w zeszłym roku dom - studia, dom - studia, i nic, poza tym. Mam wielką potrzebę już od dawna podróżowania, zwiedzania, jeżdżenia na koncerty, spędzania czasu na zewnątrz ze znajomymi...tylko właśnie. Ja nie mam znajomych. Nie mam tu ani jednej osoby, z którą robiłabym cokolwiek. Bardzo mi tego brakuje. Z podstawówki nie mam nikogo takiego, z gimnazjum ani liceum też nie. A studia to porażka. Chociaż stamtąd mam jedną koleżankę, z którą jesteśmy w kontakcie. Tylko, że 😥

Mam wrażenie, że wokół mnie ludzie razem spędzają czas wychodząc razem, jeśli ktoś ma prawo jazdy to zawsze można gdzieś pojechać, można pójść razem na zakupy, do kawiarni, an obiad, na spacer. Jednak moi znajomi/a wciąż bardzo są zdani na rodziców. To znaczy, jeśli ktoś ma samochód to nie możemy nigdzie same pojechać razem, bo zawsze ktoś inny musi nas zawieźć, jeśli jedziemy gdzieś pociągiem to zawsze jest telefon (nie z mojej strony) do mamy (że a tu się spóźnia pociąg i co zrobić, a tu coś innego zawiodło i co teraz, itd.) a jeśli proponuję, żeby gdzieś pójść, pojechać coś razem zrobić - to zawsze jest to samo: A po co?, A za to trzeba zapłacić., A mi się nie chce., A tam to trzeba iść., A tu za drogo., itd. Zawsze w pierwszej kolejności jest pytanie - A po co? Nie rozumiem tego, czemu ludzie nie mogą robić czegoś po prostu. Albo dlatego, że po prostu coś lubią. Oni potrzebują na wszystko konkretnego argumentu i wytłumaczenia. Może ewentualnie w tedy na coś się zgodzą, chociaż i tak raczej nie, no bo po co. 

😤😤😤

Tak więc jak tylko się da, w tym roku, mimo że chcę zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy na studia, to mimo to, chciałabym zacząć jeździć i zwiedzać. Chociażby po Polsce, ale żeby ruszyć się z domu. Nie mam z kim, więc nie mam z tym większego problemu, żeby podróżować sama. Choć myślę, że zawsze lepiej jest z kimś niż w pojedynkę. 😕

Mam już kilka planów na wycieczki. Póki co Polska. Tylko dlatego, że taniej. Z czasem mam zamiar pojechać, dalej i jeszcze dalej, ale w tedy to może już uda się z kimś. 

Póki co, chodzę z tatą na spacery co weekend. I czasem jedziemy gdzieś dalej. Wczoraj byliśmy odwiedzić rodzinę w Gdańsku. Było wspaniale. Już chcę tam wracać. 😄

czwartek, 21 kwietnia 2022

Problem z kolanem wrócił i poza tym ciągle coś idzie nie tak

Heeeej!

Kilka dni temu byłam na wizycie u ortopedy, ponieważ mniej więcej 2-3 lata temu wpadłam pod samochód rowerem i moje kolano prawe, wtedy ucierpiało. Od tamtego czasu pobolewało, a ostatnio ból wrócił i jest większy niż dotychczas. Póki co miałam robiony rentgen (RTG) i wyszło, że mam "wyrośl kostną poniżej kłykcia przyśrodkowego". Pozostało mi jeszcze umówić się na USG kolana i podsumowującą wizytę u ortopedy. Po wielu próbach umówienia wizyty na USG wciąż nic. Terminy wolne są albo za późno, albo za wcześnie. Będę jeszcze próbować załatwić to po majówce. 

W temacie majówki...mam plan pojechać z tatą do rodziny do Gdańska na 1 dzień. A resztę dni pewnie spędzę w domu. Mama na szczęście wyjeżdża na całą majówkę, więc będzie spokój. Aczkolwiek ma mi wypaść okres w tym czasie, dlatego domek na ten czas jest idealny. Mam plan również odespać, bo ostatni czas mam zabiegany.

Od ubiegłego tygodnia, ciągle coś idzie nie tak. 11 kwietnia zrobiłam cardio 30 minut. 12 kwietnia już odpuściłam, bo byłam strasznie zmęczona po pracy. Poczytałam trochę książkę z biblioteki i poszłam spać. 13 kwietnia zaczęłam się źle czuć. Ból głowy, ból gardła, kaszel, katar, ból uszu wewnątrz. Dnia następnego choroba mnie całkiem rozłożyła. Dopiero wczoraj odzyskałam głos. Choć już wczoraj całkiem nieźle się czułam i chciałam choć trochę poćwiczyć, ale na wieczór zaczęło kręcić mi się w głowie i w pewnym momencie zrobiło mi się słabo. Położyłam się spać i najwidoczniej mój organizm ma się coś źle, ponieważ dziś obudziłam się o 8:16 a w pracy muszę być o 8 rano, a do samej pracy tramwajem jadę 1 godzinę! Spóźniłam się godzinę. 
Dziś znów źle się czuję, chociaż już nie kręci mi się w głowie, ale w zamian strasznie boli mnie głowa. Mam jeszcze dużo do zrobienia i w tym, i w przyszłym tygodniu, a najchętniej zostałabym w domu i odcięła się od całego świata. 

wtorek, 12 kwietnia 2022

Odpowiedź na to, dlaczego mój idealny plan mi nie wychodzi.

Od momentu, kiedy zaczęłam pracować moja doba nagle dramatycznie się skurczyła. Moim planem a raczej wyobrażeniem było, że przed wyjściem do pracy będę wstawała minimum 2-3 godziny wcześniej, żeby jeszcze mieć siły na naukę angielskiego (w tym roku mam plan go doszlifować), by móc spokojnie zacząć dzień, bez pośpiechu nawet w tym planie uwzględniłam spacery-gimnastykę poranną. I jednak mimo to, nie wzięłam pod uwagę jednej ważnej kwestii. Dlaczego tworzę taki plan w głowie, a czemu by po prostu nie zacząć? W moim przypadku, dużą część porannej i wieczornej rutyny zależy od słońca. Jakoś tak mam, że bez niego nie potrafię dobrze a wręcz normalnie funkcjonować. Żebym mogła zacząć dzień w pierwszej kolejności sprawdzam czy słońce już świeci i jaka jest i będzie temperatura w danym dniu. Więc tu jest odpowiedź, dlaczego mój plan jak na razie nie poszedł mi ani jeden raz. W kwietniu już na szczęście słońce wstaje (póki co) około 5:40 i wcześniej, więc jest nadzieja, że któregoś dnia naprawdę te plany wyjdą. Jednak ja na razie staram się kłaść spać między 21 a 22, jeść min. 3 posiłki dziennie, słodycze zastępować zdrowymi słodyczami, a gdy mam za niską glukozę wówczas podwyższać ją owocami. Wczoraj również zrobiłam pierwsze cardio w domu po dłuuuuugiej przerwie. Dziś jednak dzień bez cardio. Od rana boli mnie żołądek. Próbowałam już różnych sposobów, ale nic nie działa. Ponadto, bardzo mało dzisiaj zjadłam. Na śniadanie (około 10:00) wczorajsza kanapka z serem kozim i ogórkiem świeżym, na obiad (około 17:40) 2 małe buraki gotowane ze sznyclem sojowym, mielonym roślinnym, mizerią, 3 małymi ziemniakami oraz borówką. W ciągu dnia wypiłam mniej niż 1 litr. 

Jutro chciałabym móc zrobić więcej, ale jeśli nie pójdzie to trudno, choć zapowiadają słońce cały dzień ;)

środa, 16 marca 2022

Czy ja kiedyś jeszcze schudnę?

Tak jak ostatnio powiedział mi endokrynolog, przy lekach na depresje (antydepresantach) waga często rośnie, jest to jeden ze skutków ubocznych brania tych tabletek. W zeszłym tygodniu ważyłam się i waga pokazała 100 kg, wczoraj104 kg. Już nie sama depresja mnie załamuje, ale i ciągły wzrost wagi. Co prawda, na ostatniej wizycie u psychiatry Pani doktor powiedziała, że ze względu na dużą ilość uciążliwych skutków niepożądanych może mi zmienić aktualny lek na inny. Co mam nadzieję oznacza, że przestanę tyć. 
Natomiast drugi lek, który przyjmuję wywołuje u mnie znacznie mniej skutków ubocznych. Jedynie tiki (szyją, głową, czasem jakieś pojedyncze wstrząsy ciała). 
Aczkolwiek, ostatnio dużo myślałam o powrocie do koktajli, tych dzięki którym chudłam 14 kg w bodajże miesiąc lub 2 miesiące. I wczoraj je zamówiłam. Nie mam pojęcia, czy teraz kiedy biorę leki na depresję, czy mi pomogą, ale mam nadzieję, że jak połączę ćwiczenia cardio z koktajlami, większą ilością i regularniejszym snem oraz tabletkami na insulinę to mi to pomoże. 
Choć martwi mnie bardzo, to że Pani psycholog zawsze ignoruje część tego co do niej mówię, kiedy mnie pyta, czy nastąpiła poprawa czy nie i jak się czuję. Na początku zrobiła bardzo dobre wrażenie, jednakże na dłuższą metę stwierdzam, że to chyba jednak nie to. Sta, wczoraj próbowałam zapisać się do innego psychiatry na NFZ, ale żaden lekarz nie przyjmuje po godzinie 16, jeśli chce się iść na fundusz. Więc, póki co nie mam wyjścia, muszę chodzić tam gdzie chodzę od początku. 

Moja waga na tyle jest udręką, że... kilka dni temu pojechałam z tatą i babcią do IKEI na zakupy. Usiadłam na jednym z łóżek (które w zeszłym roku jeszcze rozważałam, czy kupić, bo moje poprzednie się zepsuło). I jak tylko na nim siadłam, tak od razu wpadłam do środka ramy łózka. Szczebelki ramy nie wytrzymały. Obsługa (Pan i Pani) przyszli mi z pomocą, żeby mnie wyciągnąć, bo utknęłam w środku. Pan był bardzo uprzejmy. Powiedział, że wiele osób na nim siada i się wyrobiło, ale wiecie jakie to uczucie jak idziecie w jakieś miejsce publiczne i znienacka coś np. na czym siadacie/kładziecie się psuje się/łamie się itp. bo jest się (za) ciężkim. Moja babcia zawsze wszystko komentuje więc i tu nie obyło się bez tego. Zapytała mnie, ile ważę, skoro łóżko zarywam tylko siadając na nim. Powiedziałam, że 1000 kg, na odczepkę. Uważam, że zadawanie komukolwiek pytań tego typu jest bardzo nie na miejscu. Dlatego jakie pytanie, taka i odpowiedź. 

czwartek, 3 marca 2022

Update: posiłki w pracy, tłusty czwartek, endokrynolog, włosy

Posiłki w pracy (termos na żywność)
Od wczoraj zaczynam co raz bardziej wdrażać w życie zdrowe posiłki, które zabieram do pracy. Przygotowuję je dzień wcześniej, przekładam do lunch box'a i niezwłocznie pakuję do torebki, żeby przypadkiem dnia kolejnego go nie zapomnieć. Podoba mi się ta różnorodność posiłków. Wczoraj były kanapki z awokado i papryką oraz rzodkiewki + herbata w termosie, woda mineralna i Kubuś bez dodatku cukru o smaku malinowym. A dziś już lepiej, bo 2 kanapki z Almette i młodymi listkami, rzodkiewki a także kiwi + herbata w termosie i woda mineralna. Jednak jest coś wciąż co chciałabym poprawić. Każdego dnia jak wracam do domu jest już 17:30. Wówczas jedyne o czym myślę to chwilę odpocząć, pooglądać YT, kąpanie i spanie. I cały czas umyka mi jeden ważny dla mnie posiłek - OBIAD. Niby w pracy jem koło 15:30 kanapkę, ale myślę, że to jednak jest za mało, i jest strasznie to monotonne. Dlatego, myślę o kupnie termosu na żywność by móc zabierać "prawdziwy" obiad z sobą. Tylko niestety ceny ich są dość wysokie. I rozważam też nad marką. Czy Esbit czy Hydro Flask. Hydro Flask widziałam u zagranicznych influencerów a Esbit u nikogo dotąd. Jednak, nie chcę wydać na coś kasy tylko dlatego, że ktoś komuś zapłacił za promowanie czegoś w mediach społecznościowych. Będę musiała się zastanowić, który kupić - czyli jakiej marki, jaka pojemność (ile mililitrów), ile jestem w stanie maksymalnie przeznaczyć złotych na taki zakup, itp. 

Tłusty czwartek
Miałam przejść się do kilku wegańskich kawiarni, restauracji u siebie w mieście, ale po tym jak trafiłam do pierwszej najpewniejszej i na dzień dobry usłyszałam, że nie ma i nie było (choć na stronie internetowej napisane było, że będą) to natychmiast zniechęciło mnie to do dalszych poszukiwań i odpuściłam. W zamian poszłam do piekarni, która znana jest z pieczenia naprawdę dużych pączków (wielkości dłoni). Kupiłam ich kilka. Biorąc pod uwagę też tatę i mamę. W sumie zjadłam 3. 3! I nie żałuję, bo najwidoczniej w tamtym czasie po po prostu miałam taką potrzebę. Na co dzień nie jem takich rzeczy, więc uważam, że tłusty czwartek 2022 za udany :)

Endokrynolog
10 marca mam wizytę telemedyczną u endokrynologa. Przez to, że przez ostatnie kilka miesięcy nie jadłam prawidłowo, nie ćwiczyłam za bardzo, nie spałam zbyt długo to jakiś czas temu uznałam, że na czas jakiś przestanę brać leki na insulinę, gdyż to co robię to oszukiwanie samego siebie i udawanie, że "mogę jeść wszystko, wezmę tabletki i będzie dobrze". Otóż nie. Przez cały ten czas, kiedy tak funkcjonowałam było to dla mnie przede wszystkim marnowaniem pieniędzy. Chcąc temu zapobiec odstawiłam leki bez konsultacji z lekarzem. Chociaż w między czasie byłam u innego niż zwykle endokrynologa i ten wystawił mi receptę na ten sam lek co już brałam, lecz o innej dawce. Ja głupia, zamiast poczekać to wykupiłam całą receptę. Oczywiście jak tylko wrócę do brania lekarstw na IO to zacznę brać w pierwszej kolejności leki z krótszym terminem przydatności, więc będę skakać po dawkach. Co za bezmyślność!
Cała ja...

Włosy
3 tygodnie temu sama w domu podcięłam sobie włosy. Różnica jest całkiem duża. Ile dokładnie ścięłam? Nie wiem. Ale tak na oko to z 10 cm. Tak jakoś wyszło. Teraz w końcu mam jednolity kolor włosów na całej ich długości, poza siwymi włoskami, które mam od niedoborów. I jest to pierwszy taki czas od 2016 roku, kiedy noszę je rozpuszczone. Ze względu na bardzo dużą różnicę w ich ilości i stanie zdrowia sprzed ED a obecnie, nie nosze ich już w kitce każdego dnia. Aktualnie noszę je tylko i wyłącznie spięte tak, że przednią część włosów mam związane do tyłu w kitkę a reszta jest rozpuszczona. Jest mi naprawdę wygodnie i czuję się znacznie lepiej. W ten sposób chcę im dać odpocząć od ciągłego noszenia w kitce. 

poniedziałek, 21 lutego 2022

Źle mi z cukrem... potrzebuję zmiany.

Dziś będąc w pracy myślałam nad tym co powinnam zmienić, aby w końcu schudnąć kilka kilogramów... (Podczas przerwy przejrzałam Pinterest w poszukiwaniu inspiracji posiłków. Udało mi się ich znaleźć sporo. Dzięki temu, w najbliższych dniach będę jeść bardziej różnorodnie, zaczynając od dziś. Do pracy spakowałam się rano (to znaczy jedzenie spakowałam i przygotowałam rano). Wzięłam z sobą 3 bułki mleczne z makiem z serem, naturalnym Almette  i szynką. Każda kanapka była z papryką i rzodkiewką. Chciałam jakoś wzbogacić posiłek w warzywa. Ponadto, wzięłam z sobą serek waniliowy homogenizowany i mały jogurt Jogobella bez cukru truskawkowy. Do picia zawsze zabieram herbatę czarną z kofeiną oraz wodę mineralną 1,5 litra. Myślę, że to trochę dużo albo i nawet za dużo, ale rano się spieszyłam i pierwszy posiłek zjadłam dopiero będąc w pracy). 

... z pewnością muszę wrócić do regularnych ćwiczeń cardio 3 - 5 razy w tygodniu, jeść o tych samych porach każdego dnia, brać wszystkie przypisane mi leki, spać 7 - 9 godzin i przestać spożywać produkty z cukrem. ~ wszystko to brzmi tak prosto, ale jakoś w rzeczywistości jest kompletnie inaczej.

I właśnie dużo myślałam ostatnio co z tym cukrem zrobić, jak się za to zabrać. I doszłam do wniosku, że w moim przypadku nie ma co z dnia na dzień rezygnować ze słodyczy, bo minie kilka, kilkanaście dni i na 100% coś zjem czego nie powinnam. Dlatego chcę zacząć je pomału ograniczać. Do końca tego miesiąca pozwolić sobie na jedzenie ich 5 razy w tygodniu (powinnam tu określić jeszcze ilość, jak duża byłaby to słodka przekąska; tak na oko - np. pączek). W kolejnym miesiącu chciałabym zejść do 4 - 3 razy w tygodniu. I koniec końców przestać je jeść całkowicie. 

Poza słodyczami chcę równolegle ograniczać a w końcu wyeliminować wszelkie produkty z dodatkiem cukru, takie jak buraczki w słoikach, dżemy, soki/napoje, itp. 

Z ciekawostek, będąc na ostatniej wizycie u psychiatry dowiedziałam się, że mój ostatni duży wzrost wagi (10 kg) nie koniecznie może być spowodowany nieregularnym braniem leków na insulinę czy jedzeniem dużej ilości słodyczy. Jeden z leków, który biorę jako ten lek podstawowy, jego skutkiem ubocznym jest wzrost masy ciała. Więc przestałam trochę czuć się winna z tym powrotem nad bagażu kilogramów. Dzięki lekom na depresję i na lęk w końcu jestem w stanie na co dzień funkcjonować w miarę dobrze. Jednak, poza wzrostem kilogramów mam też inne skutki uboczne, dlatego Pani doktor zdecydowała mi zmienić ten lek na inny. Póki co, jestem na etapie zmniejszania dawki. Mam nadzieję, że kolejne lekarstwo nie okaże się taką porażką jak aktualny. 

sobota, 1 stycznia 2022

Postanowienia Noworoczne na 2022 rok

* Piszę ten post 16 stycznia, jednak publikuję z datą 1 stycznia, po to, aby daty się zgadzały i nie nastąpił chaos.
Bardzo ciężko mi się tu wraca. Mam na ówczesny czas zdiagnozowaną pogłębiającą się depresję. Najprostsze czynności każdego dnia sprawiają mi co raz większą trudność. Zrobienie prania zajęło mi 2 tygodnie. A na jednego e-maila z pracy wciąż nie odpowiedziałam, a otrzymałam go 3 tygodnie temu.

Pod koniec 2021 roku zrozumiałam jak wiele moich dotychczasowych postanowień było błęnych, a zarazem jak wiele się nauczyłam dzięki nim. A to wszystko, z racji podjęcia terapii u psychologa. Co prawda, nie udało mi się jej kontynuować ze względu na godziny pracy Pani psycholog jak i mojej pracy. Jedank zaczęłam szukać nowego psyhologa.


Postanowienia Noworoczne na 2022 rok

1. Dalej odkrywać siebie. Kim jestem, jaka jestem, co lubię, kto jest dla mnie ważny. Ja? czy Ja.
2. Ćwiczyć więcej niż dotychczas. Jeśli to możliwe, 3-5 razy w tygodniu.
3. Rok BEZ LICZB! - to już stała pozycja na liście postanowień ;)
4. Skupić się w pełni na sobie. Na zdrowiu psychicznym przede wszystkim.
5. Oszczędzać, odkładać, nie wydawać.
6. Nie przytyć. 
W ubiegłych latach zakładałam, że schudnę. Jednakże doszłam do wniosku, że to tak łatwo nie pójdzie i, aby nie czuć rozczarowania lepiej jest postawić sobie łatwiejszy do osiągnięcia cel.
7. Zadbać o to, aby wszystkie posiłki były możliwie jak najbardziej pełnowartościowe.