środa, 27 stycznia 2021

Co muszę robić by się polepszyło?

Z racji tego, że nie ma żadnej gwarancji, że kiedykolwiek mi się poprawi i w pełni ustabilizuje stan zdrowia, teraz kiedy mam świetne warunki by coś zmienić powinnam spróbować dokonać zmian. Zatem,  co muszę robić by się polepszyło?
- Muszę spać 7 - 9 godzin dziennie. Przy 8 godzinach snu prawidłowo pracuje insulina i inne hormony. (Sen ma wpływ na ich pracę). 
- Jeść 3 - 5 posiłków dziennie. Aktualnie trzymać się diety od dietetyka. 
- Regularnie ćwiczyć. Systematyczność jest bardzo ważna w sporcie. Nawet jeśli jest to tylko cardio.
- Pić więcej wody. Wielokrotnie słyszałam, że mając 177 cm wzrostu powinnam pić 2 - 3 litry wody dziennie bo takie zapotrzebowanie ma mój organizm. Latem jest łatwo, ale w pozostałych porach roku jest to dość trudne. Zwykła woda u mnie sprawdza się najlepiej bo nie powoduje wyrzutu insuliny gdyż nie ma smaku, więc jest bezpieczna. 
- Nie głodzić się, nie pomijać posiłków. To już nic nie da. Głodówki nie działają przy insulinooporności 
(a przynajmniej w moim przypadku). 
- Uczyć się więcej + nadrobić zaległości na uni. Jest tego masa, więc najlepiej jest sobie podzielić to na małe części i codziennie zrobić część by po mału posuwać się do przodu. 
- I w kwesti uni, jak coś zadają (cokolwiek) lepiej jest to zrobić od razu. Bo czas i tak upłynie. Więc lepiej późniejszy czas wykorzystać chociażby na nic nie robienie. 

I z podstawowych rzeczy to by było na tyle.




PS:
Jak bym tego tu nie wstawiła to bym mogła tak myśleć, że w końcu coś zrobię przez kolejne kilka miesięcy albo i kilka lat. 

piątek, 22 stycznia 2021

Bilans:
  • 2x kanapki z: masłem i pastą warzywną, papryką czerwoną i żółtą + herbata zielona 

  • smażone warzywa z mleczkiem kokosowym

  • słupki marchewki, banan, jabłko z masłem orzechowym

+ cardio 30 minut

niedziela, 17 stycznia 2021

24

Chciałabym by wróciło mi poczucie bycia starszym człowiekiem o kolejny jeden dzień z 2019 roku. Miałam w tedy bardzo fajne i zdrowe nastawienie na niepewną przyszłość. 
A zatem, czy ten rok będzie inny niż poprzednie? Pod pewnym względem z pewnością, w końcu każdy rok jest inny bo niesie za sobą pewne zmiany i nowe sytuacje a zdrugiej strony nie sądzę by bardzo się różnił. Przecież nie stanę się nagle kimś kim nigdy nie byłam. Gdyż na takie zmiany trzeba dłuuuuugo czekać. I podejrzewam, że wiele tego typu zmian, w tym zdrowotnych zajmie mi więcej niż rok. Więc nie nastawiam się na żadne większe zmiany aczkowlwiek w tym roku mam zamiar skończyć studia licencjadzkie z pierwszego kierunku i nie mam pojęcia jak dalej sytuacja się potoczy. 


czwartek, 14 stycznia 2021

Nie mam po co i nie mam z kim...

  Obudziłam się dziś o 5:36. Poprzewracałam się z boku na bok jeszcze i ostatecznie wstałam o 7:45. Mimo to, nie udało mi się wiele zrobić, ale....pouczyłam się więcej niż wczoraj i w końcu oddałam książki do biblioteki miejskiej. Poszłam też porozglądać się za ciastem bez cukru na mieście ze względu na najbliższą niedzielę, ale nie było. Wszystkie kawiarnie, które oferują ciasta wegańskie i bez cukru są u mnie w mieście do odwołania zamknięte. Zatem nie sądzę bym miała czym świętować tę jakże smutną niedzielę. I serio, nie cieszę się ani ociupinkę. (Poniżej wyjaśnienie dlaczego)

  Długo już leżało mi to na sercu, jak to jest z tymi urodzinami u mnie. 
Jak byłam dzieckiem i nastolatką zawsze zapraszałam gości do domu rodziców (w tedy jeszcze mieszkałam z rodzicami). W momencie kiedy się wyprowadziłam wiele rzeczy się zmieniło, w tym wyprawianie urodzin. Po prostu przestałam je obchodzić w jakiś szczególny sposób. Są one dla mnie dniem jak każdy inny. I nie chodzi mi tu o to, że jak się pracuję (choć ja póki co nie), jak się jest życiowo zabieganym, jak się ma milion innych sparaw na głowie to się nie da. Pewnie, że się da, ale jakby to powiedzieć...nie mam ani z kim świętować ani po co. 
  Nie mam z kim, ponieważ... dokładnie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że po mojej 18-tce obchodzenie urodzin z rodziną to już nie było to samo, a to dlatego, że jak byłam dzieckiem i nastolatką (głównie nastolatką) to moja mama kiedy przychodzili goście ten czas traktowała jako "teatr" gdzie ja jestem ta zła a ona ta dobra. W tedy rozwijała wszelkie tematy związane z domem i zaczynał się najazd na mnie i wyśmiewanie. Zawsze ją to bawiło. Zachowywała się przy tym dziwnie i sztucznie, ale może ta jej sztuczność jest dla niej naturalna. 🤷🏻‍♀️ I zawsze wyprawianie urodzin i później przechodzenie przez to było dla mnie smutne i trudne, dlatego nie czuję przywiązania do świętowania ich z moją rodziną (dosłownie z kim kolwiek). I w sumie cieszę się, że mnie to już w pewnym sensie nie dotyczy. 
  Nie mam po co, bo... uważam, że każdy rok w swym życiu powinien być kojarzony z czymś. Najlepiej oczywiście z czymś dobrym. U mnie jest tak, że tylko lata ED mogę podzilić na konkretne lata bo zmieniało się to w tedy dość szybko oraz problemy w domu również dzielą się na konkretne lata bo tamten czas też był dynamiczny. Ale w zasadzie to wszystko. Jeśli ktoś by mnie zapytał co takiego ważniejszego lub co mi utknęło w głowie jak miałam 22 lata - to odpowiedź brzmi NIC. A co się stało kiedy miałam 23 lata - również NIC. Ewentualnie, w 2020 roku odwiedziłam duuuuuuuuużą ilość lekarzy, co mam nadzieję przybliża mnie do (przynajmniej próby) wyjścia z zaburzeń odżywiania i w tym jak się dowiedziałam z insulinooporności. Ale znów, nic więcej się nie wydarzyło. I gdyby na prawdę ktoś mnie o to zpytał to nie miałabym żadnej odpwiedzi. Z czym w takim razie będzie kojarzyć mi się 2021 r.?... Pewnie znów z niczym. Może z dużą ilością i trochę powrotem do nich - awantur domowych, a to dlatego, że skoro przekraczam niebawem tę magiczną liczbę 24 lata to musi się coś wydarzyć. W moim życiu głównie się dzieją rzeczy złe, więc nie sądzę by tym razem mogło być inaczej. Chciałabym to zmienić, chciałabym by w końcu poszło coś w dobrą stronę, ale jak narazie bez zmian. Co gorsza mam wrażenie, że przytyłam, ale nie ma mowy bym się ważyła. To tylko pogorszy mój stan psychiczny i w ogóle będzie klęska.

  Uważam także, że jeśli ktoś ma urodziny, ktoś kto jest nam bliski z obojętnie jakiego powodu, to zawsze warto wysłać mu choć wiadomość "Wszystkiego najlepszego!", akcentując w ten sposób, że o niej/nim pamiętamy jeśli nie chcemy się bardziej rozwijać lub jeśli nie potrafimy znaleźć odpowiednich słów. Zawsze miło jest otrzymać taką wiadomość. 

  Jednakże, dziś dzwoniłam do mojej babci (ze strony taty) czy nie potrzebuje jakichś zakupów i poza tym, że dowiedziałam się, że wszystko ma to temat zszedł na to kiedy ją odwiedzę bo długo już u niej nie byłam (prawie miesiąc). Powiedziałam, że będę za 2 tygodnie bo w ten weekend mam pierwsze zajęcia po przerwie świątecznej na uczelni i moge być dopiero za 2 tyg. Ale babcia wspomniała o tym, że przecież ja mam urodziny i nie mogę przyjać do piero za 2 tygodnie. Myślę, że to urocze z jej strony, że pomyślała w ten sposób, że nie jest jej to obojętne kiedy przyjadę, tylko że mi chodzi o coś trochę innego. Otóż bardzo mnie to boli, nie tylko że babcia tak postąpiła, ale i reszta rodziny, że kiedy tak bardzo źle było w domu, kiedy byłam bita, kiedy przechodziłam przez intensywny czas zaburzeń odżywiania to NIGDY, NIKT, NIC nie zrobił. Dużo osób na to patrzyło z boku przez prawie 24 lata i nigdy nikt ani nic nie zrobił by było lepiej. A kiedy (chyba tylko raz) poprosiłam o (wydaje mi się dość prostą) pomoc to usłyszałam, że nic z tego, przecież mam rodziców. 
I to jest właśnie to co mnie boli najbardziej. 

  Teraz kiedy mam dużą nadwagę, kiedy mam bardzo siwiejąe włosy a co gorsza większość z nim mi wypadła, przez co są żadkie; teraz kiedy już wiem, że mam IO (insulinooporność) i nie tyję od powietrza, teraz kiedy mamy pandemię i ludzie tracą pracę a nie odwrotnie, teraz kiedy oni niby większość jak nie wszystko to wiedzą (wnioskując po tym, że się przyglądają z boku, zatem widzą choć część) - teraz oczekują odemnie, że zmienię się diametralnie i będę innym człowiekiem. Bo w ich mniemaniu 24 lata zobowiązują do określonych postaw i zachowań, których ja nie mam a powinnam je mieć. 

  Dla mnie serio, to jest mega przykre, że nie mogę normalnie żyć i myśleć o tym o czym myślą i czym żyją osoby w moim wieku. Przez co nie mam wspomnień ani marzeń bo czuję, że to co najważniejsze dla mnie, czyli ZDROWIE, to już przepadło. I nie wiadomo kiedy wróci i najgorszy jest brak nadzieji, czy w ogóle wróci.

czwartek, 7 stycznia 2021

I am struggling...

Za dietę jakoś zupełnie nie mogę się zabrać. Codziennie wieczorem obiecuję sobie, że jutro dam radę, przecież to nie jest takie trudne. I codziennie powielam ten sam błędny schemat. Nie chciałabym, aby zbliżający się okres stał się moją dzisiejszą wymówką na to co dziś zjadłam, ale czy możemy uznać, że to tylko dziś bo przecież od jutra już będzie inaczej? 
Przyjmując, że od jutra nie będę idealna, ale lepsza od siebie z dziś, zamierzam zjeść mininmum 3/4 posiłków według diety a resztę jak się uda tak będzie. Bo dziś się nic nie udało, więc będzie to już jakiś postęp. 
Poza tym tonę w ilości zaległych projektów do zrobienia. Są one dziś do 23:59, ale nie sądzę by udało mi się skończyć do tej godziny, więc część prześlę mu jeszcze w nocy a może nawet i jutro. 

Bilans:
- owsianka: jogurt naturalny, płatki owsiane bezglutenowe, pupla z mango, 
banan, nasiona konopi, gorzka czekolada, orzeczy włoskie + herbata zielona
- w ciągu dnia: woda mineralna
- pizza z kurczakiem i szpinakiem
- gulasz z diety z dodatkiem kiełbasy (tak wygląda moje poszukiwanie żelaza w żywności 😐)
+ herbata czarna

wtorek, 5 stycznia 2021

Ile jeszcze mogę stracić?

  Tak wiele już straciłam. Straciłam zdrowie na rzecz dążenia do nieistniejącego piękna (mama), straciłam znajomych także na rzecz zaburzeń odżywiania i próby zerwania jak największej liczby kontaktów na przełomie gimnazjum/liceum na rzecz planowanego samobójstwa, straciłam włosy (ED), straciłam dużo pieniędzy, które mogłabym teraz wydać na coś przydatnego lub zaoszczędzić a w przeszłości wydałam je na jedzenie bo ciągle czułam głód mimo, że i tak prawie za każdym razu wymiotowałam i oczyszczałam się na X sposobów, przegapiłam wiele imprez/urodzin/imienin/ślubów i wesel bo bałam się pokazać bo przecież grubym wstęp wzbroniony, straciłam być może miłość mojego życia a może byłby to pierwszy ale nie ostatni (liceum), zatraciłam się, ale nie spełniłam większość marzeń bo wszędzie choć w najmniejszym stopniu to ile ważę miało znaczenie, ale przede wszystkim straciłam czas.
  Czas, którego nie da się cofnąć, ani naprawić, ani poprawić, ani zrobić z nim nic, co by przynajmniej w minimalnym stopniu sprawiło, że odzyskałabym coś co straciłam. 
  Więc teraz, żyjąc samej (od prawie 4 lat), mając własne mieszkanie i mając to wszystko co mam (prąd; ciepłą wodę, zimną też; łóżko do spania, a nawet i dwa; 2 pokoje, jakby jeden mi się znudził; jedzenie i picie; dietę ułożoną przez dietetyka a nawet środki na koncie by móc coś kupić gdy zabraknie; super, nowy telefon; piękną naturę w koło) chcę zmian, co więcej ja naprawdę ich potrzebuję. 
  Nie ma co stawiać przed sobą wyzwań jakbym była kimś kim nie jestem. Lepiej jest umieć zrobić z tym co się już ma. Dlatego też nie chcę więcej tworzyć list to-do jako planów idealnych zakładając, że mimo, że doba ma 24 godziny ja zrobię wszystko to co planowałam, ale tak jakby miała ona 30 godzin. 
  Wiem, że pewnie nie uda mi się uratować pewnych kwestii z tego co straciłam. Wiem także, że nieodzyskam czasu, ani minuty. Ale myślę (wiedzieć dopiero będę w przyszłości), że mimo to wiele mogę tu i teraz, czy jutro od rana zmienić. Na lepsze. 
  Spróbuję być lepsza od siebie z dzisiaj, a nie lepsza od innych i tam gdzie mnie nie ma.

piątek, 1 stycznia 2021

Postanowienia Noworoczne na 2021 rok

Nie chciałabym więcej tworzyć postanowień, które nie będą możliwe do spełnienia przez osobę, którą jestem. Ponieważ niestety dotychczas spora część postanowień był stworzona dla osoby, która istnieje tylko w mojej wyobraźni. Ona jest mną, ale w rzeczywistości jej nie ma. 
Dlatego postanowienia na 2021 rok są możliwie proste. 

Postanowienia Noworoczne na 2021 rok

1. Jeść odpowiednio dużo, czyli około 1800 - 2000 kcal na dzień.
2. Ćwiczyć regularnie/4-6 razy w tygodniu. (+ wrócić do biegania latem).
3. Rok BEZ LICZB! To się chyba nigdy nie zmieni ;-)
4. Pójść na kolejny kierunek studiów, ale tylko na ten, który w moim przekonaniu będzie mi potrzebny, a nie na magisterkę bo tak się przyjęło w Polsce.
5. Dalej bardziej oszczędzać pieniądze.
6. Schudnąć a zarazem o ile to możliwe osiągnąć lepsze wyniki krwi na insulinę i glukozę. 
7. Zadbać o żelazo w diecie.