sobota, 18 lipca 2020

Endokrynolog (part 3) i internista (part 1)

W czwartek byłam na wizycie u endokrynologa i internisty. Z endokrynologiem rozmawiałam telefonicznie a z internistą spotkałam się osobiście. Pan endokrynolog wytłumaczył mi jak działa moje poczucie głodu. Ze względu na obecną dietę koktajlową czuję częściej głód niż wcześniej bo przyjmuję mniej kcal oraz dlatego, że przyjmuję głównie płyny. Jednak w momencie kiedy nie przyszła jeszcze pora mojego posiłku powinnam pić. Obojętnie co, byle bez cukru. Może być kawa, herbata, woda, sok 100%. Natomiast jeśli chodzi o leki jakie przyjmuję na obniżenie insuliny to dostałam tym razem mocniejsze tabletki. Poprzednie okazały się być zasłabe. Ponadto mój dietetyk pytał mnie o badania na krzywą cukrową i krzywą isulinową, i na takie badania wybieram się za około 2 tygodnie.
Mój niedobór żelaza jest dość duży. Obecnie wynik wynosi 64. Stąd endokrynolog przypisał mi również żelazo jako lek. Od dziś zaczęłam go przyjmować. Kolejna wizyta u endokrynologa czeka mnie za 2 miesiące i wtedy będę musiała również wykonać kolejne badania. Czeka mnie morfologia, poziom żelaza, insulina i glukoza.

Na wizycie u internisty, Pan doktor zapytał mnie czego oczekuję od leczenia. Zaskoczyło mnie to pytanie 😄 To tak jak idzie się na rozmowę o pracę i pytają cię ile chcesz zarabiać xd Powiedziałam, że chcialabym wrócić do zdrowia z przed zaburzeń odżywiania. Pan powiedział, że teoretycznie jest to możliwe, ale nigdy nie wiadomo jak to się potoczy. W zamian skierował mnie na kolejne badania. W poniedziałek wybieram się na nie. Będę między innymi badana pod kątem anemii oraz ewentualnych braków witamin i minerałów w organizmie. Niestety takie badania są kosztowne. Za każdą witaminę i minerał trzeba odzielnie zapłacić.
Co więcej, poradził mi, abym udała się jeszcze do gastrologa i ginekologa, który zarazem byłby endokrynologiem a jak nie da rady to po prostu do ginekologa. A to dlatego, że mogę mieć również zaburzenia hormonalne bo mam dość nieregularne miesiączki.

wtorek, 14 lipca 2020

Nie warto było rezygnować z diety

Od kilkunastu dni jestem na diecie od dietetyka, czyli na koktajlach herbalife. Jak na razie sprawdzają się świetnie. Ale niestety, będąc prawie tylko na płynnych posiłkach ciągle czuję głód. A dzisiejszy i jutrzejszy dzień są intensywne. Więc dzis trochę "zaszalałam" i na obiad zamiast koktajlu zjadłam to co na poniższym zdjęciu. 

1x parówka serdelka, pół kaszanki meksykańskiej z kaszą jęczmienną i przyprawami, smażona cebulka, ketchup pikantny, pomidor, zimniaki młode gotowane i kalafior z masłem, świeżą natką pietruszki i świeżym czosnkiem
Brakowało mi choć jednego bardziej konkretnego posiłku i to w dodatku stałego. To znaczy takiego, co nie przeleci przeze mnie w kilka minut. Zdecydowałam się na taki ruch, ponieważ dziś i jutro mam dużo do roboty na studia, a co gorsza jutro kończy się semestr. A jeszcze nawet w połowie nie jestem. 
I niestey, ale zaszkodziło mi to jedzenie. Więc czując się co raz gorzej i gorzej, zwymiotowałam resztę obiadu i od tamtego momentu już mi lepiej. Natomiast, w zamian nie byłam w stanie już nic zjeść co podlegało by mojej diecie. Jedynie skonsumowałam 2x banany i trochę gorzkiej czekolady. Moja babcia zawsze mówi, że przy moich dzisiejszych atrakcjach z brzuszkiem powinno się zjeść trochę gorzkiej czekolady i banana + gorzka i/lub miętowa herbata. I zadziałało! :-) Po kilku godzinach już było ze mną nieźle. Tylko teraz zastanawia mnie czy po prostu coś mi zaszkodziło czy może to wina tego, że zjadłam coś innego niż koktajl i dlatego taka reakcja organizmu?? W każdym razie mam nadzieję, że nie popełnie już więcej tego błędu. A przynajmniej nie w tym miesiącu. 😄
Co więcej, nie poddałam się złemu samopoczuciu i zrobiłam jeszcze cardio w domu 35 minut z Chloe Ting. 

piątek, 10 lipca 2020

Brak mi motywacji do czegokolwiek - studia

Heeej!
Dziś rano wybrałam się z mamą na małe zakupy do galerii handlowej oraz odwiedzić babcię. Caly czas pilnuję tego, aby jeść co 3 godziny nawet jeśli 15 minut po zjedzeniu posiłku już czuję głód. Najtrudniejsze jest to wtedy, kiedy ktoś próbuje mnie przekonać do zjedzenia czegoś (aktualnie prawie wszystko jest mi niedozwolone). Na szczęście dzis obyło się bez kłótni u babci o to, że nie jem a chuda nie jestem. Tak wiem, wciąż i wciąż to samo.
Poza tym od kilku dni mam problem z nawiązaniem jakiegolowiek kontaktu z moja drogą koleżanką - ze studiów. Pisałam do niej wielokrotnie i nic. Żadnego kontaktu. Rozumiem ją, że aktualnie (od kilkunastu dni) ma ciężką sytuację związaną ze studiami, ale niestety/stety tak też się złożyło, że razem robimy projekt na Badania marketingowe i ciężko jest cokolwiek ustalić jak nie ma się żadnego kontaktu ze sobą. Pewnie skończy się tak, że sama zrobię resztę.
Poza tym od ostatniego czasu nie jestem w ogóle produktywna i mam problemy, żeby nawet cardio zrobić raz dziennie, ale min. 4 razy w tygodniu. Jak patrzę na to ile mam jeszcze do zrobienia na studia to od samego patrzenia mi się odechciewa. A koniec semestru zbliża się nie ubłaganie bo już w przyszłym tygodniu, czyli 15 lipca.


Będąc na zakópach udało mi się kupić krem do twarzy na trądzik/pryszcze na codzień - u mnie on działa bardzo dobrze, krem do stóp - jest bardzo tłusty i ja go stosuję nie tylko do stóp - jest świetny, standardowo wazelinę oraz wypatrzyłam nowość (wegańską) - balsam do ciała, który ma sprawić, że moja skóra będzie jędrniejsza i magicznym spsosobem pozbędę się celulitu - pachnie pięknie i dzis wieczorem będę go testować :-)

poniedziałek, 6 lipca 2020

Dermatolog (part 3)

Byłam dziś u dermatologa w sparwie włosów i, aby porównać wyniki badań z krwi na żelazo względem tych z 2019 r. W 2019 r. żelazo miałam 68 (jednostek), a obecnie mam 64. Pani doktor powiedziała, że żelazo to powinno być minimum 100 i bardzo dużo mi brakuje by taki wynik osiągnąć. Dlatego też, włosy nie odrastają i też na pewno ich kondycja się nie poprawi póki nie uzupełnię żelaza oraz innych witamin i minerałów. Co więcej, Pani doktor zapytała o to jakie leki przyjmuję, jak to jest z tą moją insulinoopornością, czy stosuję jakieś wcierki do włosów i czy te, które stosowałam to czy są po nich jakieś efekty a także czy mam a jeśli tak to czy przyjmuję lekarstwa na zaburzenia hormonalne. Niemalże pewne jest, że mam zaburzenia hormonalne jednakże nie są one potwierdzone wynikami badań.
Dotychczas nikt nie umiał mi powiedzieć czy rzeczywiście mam zaburzenia miesiączkowania czy nie, czyli czy są one nieregularne czy nie. Moja miesiączka bardzo często mi się spóźnia a czasami pojawi się za wcześnie, nawet o kilkanaście dni. Otóż dziś powidziano mi, że mam nieregularne miesiączki. I to również jest spowodowane zaburzeniami hormonalnymi i dużym ubytkiem witamin i minerałów.
O dzięki Boże, koktajle, które aktualnie piję zawierają żelazo. Więc istnieje szansa, że trochę mi się (mam ogromną nadzieję) polepszy. Co prawda nie zakładam, że po 1 miesiącu stosowania będą jakieś duże postępy, ale no zawsze coś do przodu.
Wracając do Pani dermatolog, Pani doktor powiedziałą też, że mogła by mi przypisać sterydy, ale póki dokładnie nie wiadomo co aktualnie dzieje się w moim organizmie to nie ma co. I na koniec Pani wspomniała, że niestety więcej już zrobić nie może bo jeszcze muszę udać się do dietetyka, internisty, ginekologa i endokrynologa (który powinien zlecić mi kolejne badania na krzywą inulinową, żeby zobaczyć jak się ma mój cukier i insulina po 60 min. i po 120 min.).
Zatem z dzisiejszego dnia już wiem coś więcej, ale wciąż nie za wiele.

niedziela, 5 lipca 2020

Dzisiejszy post będzie smutny, ale bardzo ważny.

O problemach w rodzinie, planach samobójczych, UK oraz o zdrowiu.
Dziś jak co niedzielę pojechałam w odwiedziny do babci. Była tam ciocia, wujek (brat taty), kuzynka (lat 15), babcia, tata i ja. Znów pojawił się temat, że ja JESZCZE nie schudłam i kiedy to w końcu nastąpi. Tata powiedział, że jestem na diecie pudełkowej (choć nie jestem) i w tedy padł komentarz, że pudełkowej z McDonalda. Babcia mnie zapytała czym ja się żywię. - Opowiedziałam o moim planie jaki mam od dietetyka. - Kiedy wspomniałam o przed ostatnim posiłku (tj. warzywo/owoc) to znów wujek dorzucił komentarz, że na pewno jem kilogram bananów (on twierdzi, że tylko sportowcy mają prawo jeść banany, ale i przyznawać się do jedzenia ich. Kiedy, dla pozostałych osób są one nie dozwolone bo jak również twierdzi to sam cukier i nie wolno ich jeść a już szczególnie grubym ludziom). Następnie zostałam wypytana o studia (co z nimi, jak mi idzie i czemu aż tak źle mi idzie bo przecież ich córka - lat 15 - wszystko wie i ma dobre oceny a ja to co?! Także ciocia powiedziała, że mam iść do fryzjera bo wyglądam OKROPNIE.

*Przez ED - pisałam już o tym wiele razy - mam duuuuuuży problem z włosami. Poza tym, że straciłam ponad połowę ich to jeszcze zrobiły się dużo bardziej jasne (nienaturalnie jasne), mam też bardzo dużo siwych włosów (szczególnie na skroniach i przy czole) i choćby nie wiem co to nigdy, ale to nigdy nie noszę ich rozpuszczonych bo to jest dla mnie zbyt bolesne psychicznie, ale też nie wygodne, wiedząc jak to było jeszcze kilka lat temu.

Później te tematy przewijały się co chwila. ALE NAJGORZEJ było jak wszyscy zebrali się do wyjścia. Znów został poruszony temat mojego (może) wyjazdu do UK na studia. A właściwie przeniesienia się tam na studia. Więc powiedziałam wprost o moim planie A i planie B - co szczerze było bardzo złym pomysłem. Lepiej było by siedzieć cicho i z czasem dokonać takich czy innych wyborów.
A więc napomniałam, że mam moim planem A -  jest polepszenie wyników badań (chodzi tu o stan zdrowia) i jeśli się uda to wyjazd do UK a jak nic nie wyjdzie to moim już od dawna dawna planem B - jest samobójstwo i koniec.
*Dla mnie wyjazd do UK jest również próbą ucieczki stąd. Ucieczki od problematycznej rodziny, od złych ludzi, od tego co mnie tu spotkało i od tego jak tu jest.
Od nich od zawsze (od czasu kiedy byłam mała) słyszę jaka to jestem głupia, nic nie umiem i do niczego się nie nadaję, więc tak przynajmniej będzie lepiej i taniej (taniej - z wielu względów). I w tedy zaczęła się awantura.
Kiedyś już się zastanawiałam nad tym co by to było gdyby do takiej sytuacji doszło (do takiej dużej kłótni). No i proszę... dziś to się stało.
Strasznie przykro mi było jak z kilku stron zostałam okrzyczana i oskarżona. Już nie mogłam i nagle, po prostu wyszłam z mieszkania, trzasnęłam drzwiami i poszłam. Wróciłam do domu komunikacją miejską. Nawet będąc w tramwaju popłakałam się trochę bo dusiłam to w sobie i już dalej nie mogłam.

Za kilka godzin mam egzamin na, który tak samo jak wczoraj za bardzo nie umiem. A wczorajszego nie zdałam. Zabrakło mi 2,5 punkta.


piątek, 3 lipca 2020

Plany weekendowe

Heeeej!
Dzisiejszy dzień rozpoczełam o 8:50 budząc się bez użycia budzika. Od czasu do czasu kiedy mam mniej do zrobienia na dany dzień to nie nastawiam sobie budzika, żeby móc obudzić się (możliwie) wypoczęta i wyspana. Choć mimo to, cokolwiek "produktywnego" zrobiłam dopiero o 13. Zjadłam śniadanie i od razu pojechałam do miasta. Odwiedziłam babcię i wróciłam do domu.
Jutro mam egzamin z Dziennikarskiego źródła informacji a w niedzielę z Systemów medialnych na świecie. Szczerze na żaden jeszcze nie umiem, ale jak jutro zacznę się uczyć to powinno być ok. Poza ty wiadomo jak to wygląda.
Jutro rano planuję pojechać na rynek po kwiaty oraz po owoce i warzywa by przygotować się na dietę koktajlową, którą również jutro zaczynam. Później jeśli będzie ładna chciałabym pójść na łąki i tam się trochę pouczyć i poczytać. I dopiero na egzamin wrócić do domu.
A w niedzielę jadę odwiedzić drugą babcię. Może upiekę jakieś ciacho, którego i tak nie będę mogła zjeść, but that's ok. I po południu znów chciałabym pójść na łąki albo chociaż na spacer w te rejony i znów wrócić do domu tylko na egzamin.