czwartek, 29 listopada 2018

Zła dieta

We wakacje (od połowy kwietnia do końca września) zrobiłam fantastyczną rzecz dla samej siebie - jadłam zdrowo. Dużo gotowałam, stawiałam na zdrowe posiłki, piłam dużo wody, ale kiedy przyszedł okres jesienno-zimowy mój sposób odżywiania znacząco pogorszył się. Wiąże się to z tym, że we wakacje będąc w przychodni na wizycie Pani doktor powiedziała mi, że mam jeść codziennie min. 1500 kcal. Tak też zrobiłam. Jednakże, kilka dni temu zauważyłam, że przygotowywane przeze mnie posiłki nie są zbyt zdrowe. Wiele z nich ma bardzo dużo kalorii. I zamiast kontynuować jeść zdrowo to ja robię coś zupełnie odwrotnego. Pogubiłam się.
Dlatego dziś zaczęłam od zmian.
- Koniec z pieczeniem co kilka dni ciast/ciasteczek. Raz na tydzień może wpaść zdrowa/wegańska wersja.
- Koniec z naleśnikami/pancekami.
- Koniec z wymówkami → ćwiczenia.
- Powrót do regularnych posiłków.
- Od poniedziałku do niedzieli stała rutyna dnia. Pobudka wcześnie rano (6:30 - 8:00), spać (21:30 - 23:00).
- Więcej pić wody.
- Więcej warzyw i owoców. Alternatywą są mrożone ;-)

wtorek, 27 listopada 2018

Bilans:

- śniadanie: ciasto jogurtowe + herbata gorzka 
+ kawa INKA z mlekiem 0% (500 + 15)
- obiad: gotowane ziemniaki, mizeria, 
2x sadzone jajka ze świeżą bazylią + sok jabłkowy (509 + 100)
- kolacja: 2x bułki z masłem i dżemem malinowym (501)

= 1625 kcal



środa, 21 listopada 2018

JA vs mój kuzyn (na przestrzeni lat)

Od najmłodszych lat mama porównywała mnie do mojego kuzyna, który jest ode mnie o rok starszy. On zawsze był chudziutki, mądry, wysportowany, brał udział w wielu konkursach sportowych, zawsze dobrze się uczył. Był odzwierciedleniem ideału. Natomiast ja od zawsze nie byłam dostatecznie dobra pod każdym względem dla mojej mamy. Przede wszystkim nie byłam szczupła. Co czyniło mnie gorszą od innych (nie tylko od mojego kuzyna). To było główną przyczyną, dlaczego zdecydowałam się na dołączenie do ruchu pro ana. Brakowało mi akceptacji i mienia "MAMY". Prawdziwej mamy. Przez lata na różne sposoby próbowałam jej udowodnić, że jestem taka sama "dobra/wystarczająca" jak inni, ale nie udało mi się jej do tego przekonać.
Od 2002 do 2016:
On: od zawsze się ze mnie wyśmiewał, że jestem grubsza od niego co jego czyni lepszym. Wielokrotnie razem z moją mamą za moimi plecami obrabiał mi tyłek, że jestem gruba i ohydna. Wydając z siebie przy tym odruchy wymiotne.
W dzieciństwie (lata 2002 - 2009):
W tym okresie nie przejmowałam się aż tak tym, że mama mnie porównuje do mojego kuzyna. Nie rozumiałam tego jeszcze. Nie widziałam różnic między nami. Wydawało mi się, że jesteśmy równi. Nie ma lepszych i gorszych. Choć mimo to czułam się zagubiona.
Czas dorastania (lata 2010 - 2013):
W wieku 13 lat zrozumiałam, że jednak faktycznie jestem gorsza od mojego kuzyna i czas coś z tym zrobić. W tym przypadku nie wystarczy tylko schudnąć. Oprócz tego muszę też mieć dobre stopnie w szkole i zapisać się na jakieś zajęcia sportowe. Dlatego zapisałam się w szkole na zawody z 5 ogni, zaczęłam więcej czasu poświęcać na naukę, zapisałam się na zajęcia z angielskiego (poza szkolne), na pianino oraz uczyłam się 3 języków obcych w tym samym czasie. W końcu nie mogłam być gorsza. Poza tym zaczęłam szukać w Internecie więcej informacji o tym jak szybko i dużo chudnąć. W ten sposób trafiłam na pro anę. Zaczęłam przeszukiwać Internet w celu znalezienia jakichś blogów, stron cokolwiek co przedstawiało by, że jest to realny cel. Znalazłam wiele blogów poświęconych tej tematyce. I tak zaczęłam swoją przygodę z pro aną. Chciałam być taka jak inni tylko, że bardziej. Chciałam być perfekcyjna - tak jak dyktuje Ana. Moja ówczesna przyjaciółka.
Lata 2013 - 2014:
Przez 2 lata unikałam mojego kuzyna jak tylko mogłam. Nie pojawiałam się u babci kiedy on przyjeżdżał, nie chodziłam na żadne spotkania rodzinne na których on się pojawiał w tym samym czasie. Nawet nie utrzymywałam z nim żadnego kontaktu - telefonicznego, SMS. Nic. Wymyśliłam, że przez ten czas uda mi się schudnąć do mojej wymarzonej wówczas wagi 45 kg przy wzroście 172 cm. I w ten sposób mu, jak i wszystkim innym udowodnię, że nie jestem gorsza, a nawet jestem lepsza. Bo skoro jestem dziewczynką to muszę być chudsza od chłopaka.
Grudzień 2014 r.:
Tydzień przed jego 18-tymi urodzinami zebrałam się w sobie i postawiłam sobie za cel schudnięcia 6-7 kg. Nie udało się. Schudłam 5,5 kg. Udało się zmieścić w moje stare czarne jeansy, z czego byłam meeega zadowolona. Niestety później przytyłam i wszystko szlak trafiło.
Rok 2014:
Był to rok pełen zmian, w którym dużo się działo. Choć mimo to był podobny do roku 2013 pod względem diet. Jednakże od początku sierpnia mnóstwo rzeczy się zmieniło. Zaczęłam jeść więcej, jadłam też sporo słodyczy. W tym miesiącu nie miałam kontroli nad tym co jem (szczególnie jeśli chodzi o obiady), ponieważ sierpień 2014 spędzałam w Hiszpanii na obozie językowym. Mieszkałam w akademiku prowadzonym przez siostry zakonne. Cała grupa obozowiczek była cały czas pilnowana czy nie je za mało, ponieważ tam było bardzo gorąco oraz codziennie miałyśmy lekcje od rana do wieczora i wycieczki krajoznawcze. W związku z tym potrzebowałyśmy dużo energii.
30 czerwca 2017 roku:
Przez lata zbierałam się na to, aby w końcu mu powiedzieć, aby przestał mnie tak traktować. Nie oczekiwałam na żadne "przepraszam". Zależało mi jedynie na tym, aby przestał się tak zachowywać. 30 czerwca 2017 r. był to dzień kiedy miałam wolne w pracy i w związku z tym, że tata tego samego dnia jechał do Warszawy na zebranie służbowe zdecydowałam się pojechać z nim w odwiedziny do rodziny (w tym do kuzyna). Był to dzień pełen zmian długotrwałych.
Cała sytuacja wyglądała tak, że pojechałam z nim (kuzynem) samochodem do parku w jego okolicy. Tam znaleźliśmy sobie ławkę, na której odbyliśmy najbardziej szczerą rozmowę. Było warto! Od tamtego czasu jesteśmy w stałym kontakcie i nasz kontakt jest naprawdę dobry. 


poniedziałek, 19 listopada 2018

Hej! W październiku opublikowałam kilka postów dotyczących mnie, kim jestem, jaka jest moja historia. Jednakże nie udostępniłam jeszcze wszystkich tekstów jakie napisałam o tej tematyce. Dlatego w listopadzie pojawi się jeszcze kilka postów zawierających treści tego typu. Będzie to uzupełnienie mojej historii. A póki co wpada dzisiejszy bilans, który w końcu prezentuje się lepiej niż te ostatnie.


Bilans:
  • 3x kromki chleba żytniego z masłem, serem żółtym, majonezem, roszponką i ogórkami konserwowymi + czarna herbata (531)

  • przekąska: zielony soczek: świeże liście szpinaku i jarmużu, świeży imbir, seler naciowy, sok z limonki, banan, spirulina, len + shot imbirowy z miodem (300 + 100)

  • obiad: domowy burger: bułka ze słonecznikiem, pomidor, ogórek świeży, ogórek konserwowy, ser gouda, sałata rzymska, awokado, czerwona cebulka, pieprz, sól, bazylia świeża, ketchup + woda mineralna (282)

    • przekąska: zielony soczek: świeże liście szpinaku i jarmużu, świeży imbir, seler naciowy, sok z limonki, banan, spirulina, len (320)
    • kolacja: herbata zielona 
    + domowe cardio 40 minut
    + Magnez - tabletka
    + Silica - tabletka

    = 1533 kcal


    piątek, 16 listopada 2018

    Sałaciana wersja tacos (przepis)



    Składniki:
    - sałata rzymska
    - batat/y
    - jajko
    - sos Sriracha lub ketchup
    - avokado

    Przygotowanie:
    Przygotować frytki z batata/ów. Jajko usmażyć na patelni.
    Sałatę umyć, a następnie odciąć niejadalną część. Avokado obrać
    ze skórki i pociąć na cienkie plasterki. 
    Gotowe!


    czwartek, 15 listopada 2018

    Hej! Ostatnio mam strasznego doła, ponieważ wciąż nie mam pracy. Szukam, szukam i nic. Oraz dlatego, że mam mało czasu a dużo nauki i masę książek do przeczytania. Zamiast robić wolę leżeć w łóżku. 😔 Stąd dzień zaczynam o 13 a kończę o 2 w nocy. Następnego dnia powtórka. Ale dziś coś mnie tknęło i się ruszyłam z domu bo zauważyłam, że przez to, że ciągle w nim siedzę to to mnie przytłacza. Poszłam na spacer. Ok, nie ma słońca, jest zimno i masa rzeczy do zrobienia, ale to zdecydowanie było mi potrzebne. 😊



    poniedziałek, 12 listopada 2018

    Nic ciekawego

    Bilans:

    - śniadanie: 1x snickers domowej roboty, bez karmelu, 
    ale w zamian za to, z masłem orzechowym również domowej roboty 
    + czarna herbata (450)
    - przekąska: kawa INKA z mlekiem sojowym (20)
    - obiad: 3x naleśniki z powidłami śliwkowymi bez cukru 
    + woda mineralna (610)
    - kolacja: 3/4 snickersa domowej roboty, bez karmelu, 
    ale w zamian za to, z masłem orzechowym również domowej roboty 
    + kawa INKA z mlekiem sojowym (400 + 20)

    + Magnez - tabletka
    + Silica - tabletka

    = 1500 kcal


    sobota, 10 listopada 2018

    Bilans:

    - śniadanie: 1x bułka z pasztetem, 3x paszteciki ze szpinakiem (280)
    - przekąska: ciasto kruche z jabłkami (600)
    - obiad: makaron z jajkiem, szynką i ketchupem 
    + woda mineralna (200)
    - przekąska: zielony soczek (320)
    - kolacja: zielona herbata

    + domowe cardio 40 minut
    + Mg - tabletka
    + Silica - tabletka

    = 1400 kcal


    poniedziałek, 5 listopada 2018

    Gdzie jestem i do kogo należy moje serce?


    "...Jestem jak płatek w arktycznym sztormie..." - "Atypowy" - kto oglądał ten wie o co chodzi 😉

    Mówią, że "każda dziewczyna jest ładna na swój sposób...", ale czy tylko ja czuję się tak jakby to ze mną było coś nie tak. Wiem, że jestem gruba po prostu gruba. I każdy kto mówi, że tak nie jest to chyba nie wie co mówi. I tak, na początku lata sporządziłam plan tego co robić i tego czego nie robić. Co jeść i czego nie jeść, ale wciąż każdego jednego dnia mam głęboko w sobie przekonanie, że mimo, że staram się robić jak najwięcej ku utracie wagi to wciąż nic a nic na mnie nie działa. I mimo, że jem znacznie zdrowiej niż kiedykolwiek to wciąż wyglądam jak bym dzień w dzień siedząc na kanapie objadała się pączkami. Wcinając jeden za drugim bez jakiegokolwiek umiaru. Boli mnie bardzo też to, że jednego z postanowień tego rocznych nie uda mi się spełnić. 5 pozycji z mojej listy . Nie uda się na pewno z wzajemnością bo bez wzajemności to łatwizna. A to nie o to w tym chodzi. Czy snucie kolejnych (jakichkolwiek) planów na pozbycie się zbędnych kilogramów ma jakikolwiek sens? Skoro dotychczasowe nie zadziałały. Nie mam zielonego pojęcia. Czy zatem można powiedzieć, że każda dziewczyna jest jak płatek w arktycznym sztormie, dlatego, że każda z nas jest ładna na swój sposób? Dlaczego tak dobrze używać tego typu porównań w filmach/książkach, a nikt nie jest w stanie powiedzieć tego na żywo, w realnym świecie? W takim razie gdzie jestem i kim jestem i co się właściwie stało kiedy wchodziłam w świat ed? Czy było warto? Czy mogłam tego uniknąć? Czemu właśnie JA?