czwartek, 11 października 2018

1997 - 2003

17 stycznia 1997 roku - dzień kiedy się urodziłam, a zarazem początek mojego koszmaru. Problemy  w domu mam odkąd pamiętam. Problemy te dotyczą: przemocy fizycznej ze strony rodziców (głównie mamy), przemocy psychicznej (mama). Większość z tych sytuacji wydarzyła się za zamkniętymi drzwiami, w mieszkaniu moich rodziców i teoretycznie też mojego domu. Jednakże niestety dalej już nie patrzę na to jako "moje miejsce", jako "mój dom".
Prawie codziennie były kłótnie. Mało było spokojnych dni. Wielokrotnie zostałam pobita. Często też dochodziło do sytuacji kiedy mama przytrzymywała mnie nogami do podłogi i biła. Wykręcała mi nogi i ręce, żebym jej nie uciekła i dalej mogła mnie bić. Czasem brała mnie na ręce, a następnie rzucała mnie na podłogę i dalej biła. Biła mnie głównie laczkiem (nosiła wtedy gumowe), paskiem (skórzany z metalową klamrą), ręką i wszystkim co aktualnie jej wpadało w ręce. Kilka sytuacji, które jeszcze pamiętam:
- Było to lato. Miałam około 5 lat. Pojechałam z mamą do miasta (do centrum miasta) załatwić jakąś sprawę. W drodze powrotnej doszło do kłótni. Nie pamiętam o co chodziło. Tak samo jak przyjechałyśmy tak samo wracałyśmy - tramwajem. Jednakże kiedy wsiadałam z mamą do tramwaju (wchodziłam za nią) ona wypchnęła mnie z niego. Krzyczała, że mnie nienawidzi i mam się trzymać od niej z daleka. Wypadłam z tramwaju. Drzwi tramwaju się zamknęły i tramwaj odjechał. Zostałam sama na przystanku. Po jakimś czasie zaopiekowała się mną jakaś starsza pani. Zaprowadziła mnie do domu mojej babci, która mieszkała w pobliżu. Stamtąd odebrał mnie tata. Razem z nim wróciłam do domu. W domu był ciąg dalszy kłótni.
- Kiedy miałam około 5-6 lat lubiłam czas spędzać na zabawie w moim pokoju. Kiedy tak siedziałam tam i bawiłam się, usłyszałam, że mama chyba coś gotuje w kuchni. Stwierdziłam, że pójdę i zobaczę co ona ta robi. Poszłam do kuchni. Drzwi były zamknięte. Otworzyłam je. W tedy mama podłożyła mi nóż pod szyję, który w tamtej chwili używała i zaczęła na mnie krzyczeć. Przestraszyłam się i wróciłam do swojego pokoju. Byłam przerażona. Nie wiedziałam nawet co takiego zrobiłam.
- Lato. Byłam sama z mamą w domu. Doszło do kolejnej kłótni. Szarpała mnie, biła mnie, krzyczała na mnie klnąc przy tym jak zawsze. Tyle ile pamiętam to pobiła mnie w kuchni. Jednak udało mi się wykorzystać moment, kiedy mama stała obok i uciekłam jej do salonu. Zaczęła mnie gonić. Z mojej szafy na ubrania wyciągnęła skórzany pasek z metalową klamrą i zaczęła biec w moim kierunku. Kiedy ją zobaczyłam ukryłam się w koncie. Cały czas płacząc i prosząc, aby przestała. Wtedy mnie dopadła. Przytrzymała mnie mocno do podłogi. Trzymała mnie za ręce i nogi i zaczęła mnie bić paskiem. Najpierw po klatce piersiowej i rękach - częścią skórzaną, a następnie kilkakrotnie uderzyła mnie tą metalową klamrą po nogach. Ślady pobicia zostały mi do dziś. Obecnie mam 21 lat.
- Kilkakrotnie zdarzyło się, że pobiła mnie kablem od odkurzacza. Najbardziej bolało wtyczką. Głównie po plecach.
- Pewnego dnia, kiedy miała urodziny zrobiłam jej wielką kartkę z życzeniami. Była w tedy zła. Kolejna kłótnia. Przy mnie podarła ją, a następnie wyrzuciła do śmietnika. Nawet nie zdążyła przeczytać tego co było w środku.
- Kilkakrotnie zdarzyło się, że sąsiedzi dzwonili na policję, że są hałasy o późnych godzinach. Nie lubiłam kiedy policjanci pukali do naszych drzwi. Bo na ten czas rodzice zamykali mnie w pokoju i udawali, że wszystko jest w porządku. Za każdym razem było tak samo. Kiedy policjanci już opuścili nasze mieszkanie i odjechali samochodem spod bloku. W tedy mama jeszcze mocniej mnie biła, a tata przeważnie nic nie robił. Szedł do innego pokoju zamykając drzwi za sobą i również udawał, że wszystko jest ok.
- W dzieciństwie mama nauczyła mnie nie płakać. To było po tym jak policja zaczęła nas częściej odwiedzać i po tym kiedy było dużo skarg od sąsiadów. Za każdym razem kiedy płakałam kiedy mnie biła, mówiła a czasem krzyczała przy tym, że mam "zamknąć pysk/gębę", "zamknąć się" bo jak przestanę płakać to nie będzie mnie tak mocno biła. Przeważnie przestawałam płakać i/lub krzyczeć. Choć nie bolało mniej. I biła mnie tak samo mocno tylko różnica była taka, że biła mnie krócej.
To tylko kilka sytuacji. Jest ich znacząco więcej, ale nie jestem ich tu wszystkich opowiedzieć. Za dużo ich było.
Tak przedstawia się moje dzieciństwo. Większość czasu przesiedziałam w moim pokoju płacząc, krzycząc i prosząc, aby to wszystko się w końcu skończyło.


4 komentarze:

  1. Boże. Nie wiem co napisać Kochana. Tego już nie zmienisz, ale na przyszłość masz wpływ. Bądź szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym Cię bardzo mocno przytulić. Wiem, że to nie zmieniło by tego wszystkiego, ale popłakałam się czytając to. Niektórzy nie powinni mieć dzieci, podziwiam Cię za to, że mimo wszystko nie zostałaś i nie powieliłaś tego kręgu cierpienia. Życzę Ci szczęścia, oby każdy Twój dzień był lepszy. Trzymaj się, Słońce

    OdpowiedzUsuń
  3. Przytulam Cię najmocniej jak potrafię. Wierze w to ze wszystko sie ułoży i z dnia na dzień będzie coraz lepiej. Trzymaj sie kochana ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozplakalam sie czytajac ten wpis....

    OdpowiedzUsuń