niedziela, 26 sierpnia 2018

2 dni szczęścia

Hej! Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam zaglądać na Wasze blogi i czytać co u Was słychać. Zarówno jak macie lepsze czy też i gorsze dni. Ale oczywiście szczególnie miło czyta się jak u każdego wszystko dobrze, a może nawet i lepiej niż dobrze. Wręcz świetnie. Tak też jest u mnie od wczoraj od około godziny 13:40 - tak, to szczególna godzina, która rozpoczęła moje szczęście. Hahahaha! *Przed godziną 13:40 miałam kilku godzinną kłótnię z matką :-/

Sobota (od godz. 13:40)
Tego dnia miałam zebranie rodzinne, w mniejszym gronie, w restauracji. Wspólny obiad. Była cudowna atmosfera w pełni rodzinna - czego u mnie w domu (rodziców) nigdy nie było i wciąż nie ma. Dlatego to było takie niezwykłe. Po obiedzie odwożąc babcię do domu podjechaliśmy jeszcze do Makro po moje zakupy. Zależało mi na kupnie tanio mleka sojowego i owoców oraz warzyw. I wszystko się udało, ale w tym wszystkim najważniejsze dla mnie jest to, że po długich poszukiwaniach w końcu udało mi się kupić ZIELONE SZPARAGI i truskawki (za 2 kg zapłaciłam 15.50 zł)!!!! Ponadto obecnie w Lidlu trwa wyprzedaż produktów bez laktozy (wybranych) i produktów wegańskich/wegetariańskich (tylko te, które niedawno weszły - tydzień wegański/wegetariański) i właśnie w Makro znalazłam między innymi mozzarellę i masło bez laktozy w całkiem przystępnych cenach. Wciąż jestem w szoku. Serio. Co za dzień! 😃

Niedziela
Rano standardowo: kościół, spotkanie u babci jak zwykle w rodzinnym gronie ALE miałam mały przerywnik na kłótnię z kuzynką. Dorasta, jest w ciężkim wieku. Ma 13 lat. Mimo, że bywa wredna to ta jej wredota bywa dość śmieszna. Bo za każdym razem jak nie wie co mogła by mi powiedzieć chamskiego to zawsze wypomina mi, że jestem gruba i przy okazji używa możliwie różnych przymiotników określających osoby pulchne, oczywiście używa ich  w stosunku do mnie. Praktykuje to już od kilku lat. Zatem czekam aż z tym skończy.
Mimo to dzień był cudowny. Bo po odwiedzinach u babci pojechałam z tatą w Bory Tucholskie po miód. Łącznie kupiliśmy 40 słoików miodu - dla rodziny. Takie było zamówienie. Po drodze odwiedziliśmy kilku znajomych rodziców, poznając tym samym nowe miejsca. I zjedliśmy obiad. Niezbyt zdrowy, ale najważniejsze dla mnie, że był - pamiętać o pilnowaniu posiłków, by nie było ich za mało. Po powrocie do naszego miasta, rozwieźliśmy miód po rodzinie, przy okazji robiąc niespodziankę mojej cioci (z którą już wcześniej się widziałam u babci - to mama mojej kuzynki, tej 13 letniej kuzynki ;-)) Wówczas nastąpiła pełnia szczęścia, ponieważ dzień wcześniej ciocia wspomniała o "magicznych" zaletach miodu faceliowego, który to właśnie udało mi się dorwać w czasie mojej dzisiejszej wycieczki z tatą. A go ciężko jest kupić, więc naprawdę miałam dziś szczęście. 😎



1 komentarz:

  1. Kochana ciesze się ze wszystko idzie po Twojej myśli ❤💜 nie pije mleka chociaż kiedyś piłam sojowe i musze przyznać ze jest pyszne ;) pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń