niedziela, 16 września 2018

Znowu to samo i nic dobrego - seria ciężkich rozmów o ed i nie tylko

Mimo, że na dziś zaplanowane miałam tylko Thinspiracje do publikacji to jednak dzień był dość ciężki i myślę, że jest to dobry moment na poruszenie kwesti moich problemów w domu i nie tylko. Typu problemy z mamą, problemy z tatą, problemy zdrowotne, moja wędrówka ku perfekcji i wszytko to co wydarzyło się po drodze co mogło choć w najmniejszy sposób spowodować, że jestem w tym miejscu w, którym jestem teraz, a nie gdzieś indziej.

Do poruszenia tej kwestii sprowokowała mnie pewna sytuacja, której dziś jeszcze kilkanaście minut temu byłam świadkiem. Otóż dzisiejszy dzień nie był jakiś najzwyczajniejszy aż do godziny 13:30 kiedy to wyszłam od mojej babci (ze strony taty) wraz z moją kuzynką (wspomniałam o niej już ostatnio w jednych poście). Mieliśmy ją zawieźć do domu, ale plan w między czasie się zmienił i wszyscy - mój tata, moja kuzynka i ja - pojechaliśmy do domu mojego i rodziców. Następnie po około godzinie pojechaliśmy na wspólny spacer do parku pałacowego pod miastem, aby przejść się wspólnie z naszymi psami. Wszystko było dobrze. Jednakże w drodze powrotnej moja ciocia (mojej kuzynki mama) zaprosiła tatę i mnie na obiad i na kawę do nich do domu. Oczywiście zaproszenie przez nas zostało przyjęte. I tu wszystko co złe się zaczyna. Po obiadku i po kawce był plan, aby ponownie pójść z psami na spacer, ale, że się ściemniało a moja kuzynka o tej porze nie może sama wychodzić z psem to rozpętała się duża awantura między moją kuzynką, a moją ciocią i moim wujkiem. Iiiiiiii...w drodze powrotnej do domu (mojego i rodziców) poruszyliśmy temat dorastania i kłótni i pewnego rodzaju "patologii". Wymieniliśmy się poglądami. Porównaliśmy sytuację mojej kuzynki do mojej sytuacji z przed lat. Wyszło, że u mnie było znacząco gorzej. Przede wszystkim, dlatego, że więcej się wydarzyło złego. I jak to ja, a ja jestem szczerym człowiekiem - opowiedziałam bo zostałam o to wypytana jak to było ze mną kiedy to ja miałam 13 lat. Napomniałam o tym, że się cięłam żyletką przez kilka lat, o tym, że dążyłam do anoreksji, ale mi się to ostatecznie nie udało, o tym, że miałam pełną bulimię i o próbie samobójczej. Bo po co to się ograniczać, a wszystko to dlatego, że od dziecka miałam i wciąż mam problemy w domu. Tylko, że tacie się wydaje, że za całe to moje nieszczęście życiowe odpowiada mama, a prawda jest taka, że on również wielokrotnie dolał oliwy do ognia do tego, by sytuacja w domu się pogarszała a nie polepszała. Rzecz jasna nic absolutnie nic nie wspomniałam o tym blogu lub o jakim kolwiek innym blogu. Blog to moja historia, mój dziennik, mój azyl. I nigdy nikomu o nim nie powiem, więc jesteście bezpieczne. Jeżeli też ukrywacie się z tym, że macie bloga o tego typu tematyce 😉.

Tak wyglądał mój dzisiejszy dzień. Dobrze i całkiem miło się rozpoczął. Natomiast jego koniec jest fatalny.

PS:
Tata na szczęście szybko zapomina i/lub zajmuje głowę innymi ważniejszymi sprawami. Więc to i tak dalej już nie pójdzie.

Muszę zacząć się kontrolować bardzo, aby więcej z nikim z rodziny i z kimś nie wartym tego typu rozmów na te tematy nie rozmawiać. Nawet jeśli bym została wypytana o szczegóły.


8 komentarzy:

  1. Hej ♥
    ,,Napomniałam o tym, że się cięłam żyletką przez kilka lat, o tym, że dążyłam do anoreksji, ale mi się to ostatecznie nie udało, o tym, że miałam pełną bulimię i o próbie samobójczej."-Nie wiedzieli wcześniej o tym?
    Też ukrywam swojego bloga przed bliskimi. To znaczy mogą czytać ale nie mogą wiedzieć, że jest mój.
    Trzymaj się chudo ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zauważyli. Nikt nic nigdy nie zauważył.

      Ania

      Usuń
  2. Ahh..zawsze jest ta chęć powiedzenia rodzinie, szczególnie jeśli sami narzucają temat. Sama się kilka razy przejechałam na tym i do tej pory żałuję że cokolwiek powiedziałam...

    Dopiero dzisiaj trafiłam na Twojego bloga ale będę odwiedzała Cię częściej, trzymaj się <3

    www.missgraphite.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nic nie mówić... choćby nie wiem jak kusiło... to zawsze źle się kończy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się dobrze kończy. U mnie akurat się sprawdziło to, że istnieją osoby z którymi można o tym pogadać na luzie. Trzeba jedynie wybierać do tego typu rozmów osoby z rozwagą i pamiętać o konsekwencjach.

      Ania

      Usuń
  4. Witaj w klubie - moi rodzice nie mieli pojęcia o cięciu się ani o głodzeniu. Ba, ojciec potrafił rzucić tekstem, że tylko jem i widać efekty.. Czasem takie rozmowy są potrzebne, tak jak sama to już zauważyłaś, istnieją osoby, które potrafią podejść do tego bez "uprzedzeń". Powodzenia w działaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka ja też chciałabym schudnąć ale nie potrafie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafisz czy nie możesz z jakiegoś powodu?

      Ania

      Usuń