środa, 19 lutego 2020

Dom, mama, jedzenie

Za każdym razem jak jestem u rodziców to wspominam o tym co zjadłam. Może trochę to dziwne, ale robię to ponieważ bardzo cieszy mnie fakt, że mogę już jeść więcej i dobrze się czuć po posiłku. To dla mnie już jakiś postęp. Smutne jest jednak to, że prawie za każdym razem słyszę od matki, że taki tłuścioch/grubas jak ja nie powinien nic jeść no niby po co mi jedzenie. Dziś np. usłyszałam, "że po co o tym ciągle mówię?! Kogo to obchodzi?! Bo dla mnie mnie liczy się tylko to co zjem nowego/innego następnego dnia." A ja uważam, że jedzenie jest zupełnie normalną częścią życia każdego człowieka i nie ma czego się wstydzić. Szczególnie, że od małego mam zły związek z jedzeniem między innymi dlatego, że w ed dokładnie w proanę wpadłam w wieku 14 lat. A przecież mogłabym być zdrowa?!! Co prawda ed wzięło się w 90% z problemów z domu, ale mimo wszystko w jedzeniu niby nie ma nic niezwykłego, ale z drugiej strony jak przez tyle lat żyjesz z ed i w końcu (bez pomocy lekarzy) mi samej udaje się bez problemu codziennie jeść ponad 1800 kcal a czasem i nawet więcej niż 2000 kcal to dla mnie jest to pewnego typu osiągnięcie na drodze ku wyzdrowieniu. I zarazem jest to bardzo ważny/znaczący krok na przód. Czy jak już słyszą kolejny raz jak mówię o jedzeniu to nie mogą po prostu tego przemilczeć albo wysłuchać i zapomnieć o tym. Czy oni a szczególnie ona zawsze musi powiedzieć coś przykrego. Moja matka od zawsze dużo klnie. Ale czy naprawdę musi być aż tak chamska?? Nie wiem czy bardziej bolały mnie tego typu komentarze jak wkraczałam w ed czy teraz kiedy jestem w czasie recovery czyli na drodze ku wyjściu z zaburzeń odżywiania. 😞 To zawsze jest bolesne.
Co prawda rozumiem, że nie wyglądam na osobę co to by potrzebowała jeść dużo, ponieważ mam nadwagę co widać po wymiarach np. tych ze stycznia. Z tym, że moja nadwaga nie wynika z tego, że jem za dużo tylko dlatego, że coś (nie wiem co) stało się z moim organizmem w 2015 r. i od tamtego czasu puchnę ciągle (pomijając tu alergię pokarmowe), mój organizm nie działa jak u osoby zdrowej w moim wieku.
Co również jest bardzo przykre to to, że moja rodzina (szczególnie ze strony taty) uważa, że jak ktoś ma zaburzenia odżywiana to albo ma anoreksję (czyli jest bardzo (aż za) chudy) albo ma bulimię, czyli ich zdaniem taką anoreksję tylko inaczej, co to inaczej się nazywa, ale działa jak anoreksja. Na prawdę nienawidzę tego bo jest to takie głupie i pojąć nie mogę jak ludzie mogą tak myśleć. Co również jest przykre.

2 komentarze:

  1. Ja już pisałam o tym wiele razy, ale dziwię Ci się, że po tym wszystkim masz ochotę na utrzymywanie kontaktów z mamą, ale oczywiście to Twoja decyzja. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś przez całe życie się nie nauczył empatii i dobra w stosunku do drugiego człowieka, to na "starość" już się tego nie nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Twoje zdanie, ale jednak wciąż i przez następne kilka aż pewnie i przez kilkanaście miesięcy nie mam i nie będę miała możliwości zrezygnowania z kontaktu z rodzicami/z mamą. Sytuacja jest jaka jest.
      Poza tym post ten nie tylko dotyczy mamy, ale wielu innych członków rodziny. Jak wielu z nich wytyka mi bardzo często, że powinnam schudnąć - bo jak ja mogę tak wyglądać. Tego jest dużo... :-(

      Usuń