niedziela, 11 lutego 2018

Nowy początek/Kontynuacja tego co zaczęłam

Dzisiejszy post jest do tych osób, które poszukują bloga o tematyce pro ana. I kiedy zagłębią się w mojego bloga - doznają szoku, ponieważ mój blog od kilku już miesięcy nie ma za wiele wspólnego z ruchem pro ana. Poniżej znajduje się post z 11 sierpnia 2016 roku - z mojego pierwszego bloga.

Analizując poczynania na moim blogu (moje działania - to co zrobiłam i jak wiele zaplanowałam, część zrobiłam a druga część pozostała w mojej pamięci) doszłam do jednego wbrew pozorom prostego wniosku - TEN BLOG nie jest o pro anie (anoreksja/bulimia), a o ED (Eating Disorders), czyli o zaburzeniach odżywiania. Czyli nie skupia się tylko na tych dwóch "chorobach" czy jak ktoś woli "stylach życia". Już od zeszłego roku od marca staram się jeść choć teraz to już norma 1500 kcal. Czasem mniej, czasem więcej. To prawda, stosowałam diety typu SGD, ABC, jabłkowa, detoks włączając w to głodówki, wymiotowanie, przeczyszczanie się i ten nieszczęsny Sudafed. Piłam kawę w ilościach takich co by nawet najtwardszego powaliła. Ćwiczyłam nie raz do utraty tchu, aż zaczynało mi się kręcić w głowie i robiło mi się słabo na myśl o jakichkolwiek powtórzeniach ćwiczeń. Potrafiłam wstawać w nocy, żeby ćwiczyć po to, aby spalić więcej kalorii. Przez ostatnie 4 lata dzielnie znosiłam trud życia z zaburzeniami odżywiania. Ale to pomału wykańcza.
Myślę, że przygodę z pro aną zaczęłam naprawdę dobrze w czerwcu 2012. W 2013 roku też sobie bardzo dobrze radziłam, ale w 2014 miałam 2 razy jojo przez co przybyło mi 15 kg. Wtedy wszystko się posypało, ale walczyłam dalej. W 2015 roku dobiłam swój organizm ostatecznie. A rok 2016 to jedna wielka niewiadoma. Raz lepiej raz gorzej. Jednak z grubsza jest źle. Obecna waga waha się między 88 kg a 90 kg. A przecież zaczynałam tu z wagą 70 kg.
Post powstał po to, aby nie którym przedstawić prawdziwy obraz obecnej sytuacji oraz uświadomić, że nie założę nowego bloga "bo nie jem 300 kcal dziennie - więc nie jestem pro ana". Może i nie jestem, ale moja historia tak właśnie wygląda i nie jestem wstanie zmienić mojej przeszłości. Ponadto myślałam już o bardziej odpowiednim tytule bloga jak i linku do bloga, tak aby treść bardziej pasowała do bloga jednak w tej chwili i na pewno w ciągu najbliższych 10 miesięcy na pewno nie zmienię nazw, ponieważ nie mam jeszcze na nie pomysłu oraz nie mam na to czasu.


Skoro życie mam tylko jedno to na blogu tym pozostanę. Stworzyłam go i nie odejdę stąd dopóki nie dopnę swego, czyli nie osiągnę (mojej) perfekcji. Możliwe, że będzie to jeden z najdłużej prowadzonych blogów pro ana/ed.

2 komentarze: