środa, 27 grudnia 2017

Plany na styczeń + świąteczna rozmowa 2

Jak zwykle długa przerwa w pisaniu na, którą nie zasłużyłyście/-liście. Tym razem spowodowana dużą ilością pracy i jeszcze większą ilością godzin poświęconych nauce. Po prawie miesiącu diety gluten free ani razu nie miałam BBLS - sukces! Zastanawia mnie tylko jeszcze czy na BBLS ma wpływ duża ilość pszenicy, czy ogólne jej występowanie w jadłospisie, a może tu chodzi o mąki nie tylko o samą pszenicę. I jeszcze, chyba już ostatnią zagadką jest zjawisko "przybrałam" i "zjechało". Skąd to się bierze skoro BBLS ustało? Dieta Gluten free obowiązuje do końca tego roku. W styczniu dalej będę szukać magicznego środka na BBLS i "przybrałam" i "zjechało". Przez pierwsze 2 tygodnie nie będę jeść produktów zawierających pszenicę (nie gluten), a w drugiej połowie stycznia mam zamiar odstawić wszystkie pozostałe mąki i wrócić do pszenicy.

Wczoraj (25.12) był wyjątkowo trudny dzień. Od rana byłam jakaś taka przygnębiona, bez siły. Późnym wieczorem zrozumiałam, że to przez presję kładzioną na mnie przez rodzinę, ponieważ tego dnia odwiedzili mnie moi ukochani kuzyni. O jednym z nich już tu wielokrotnie pisałam, to ten do którego jestem porównywana od dziecka. Wizyta początkowo przebiegała bardzo pomyślnie bo rodzinnie i świątecznie. Jednak po pewnym czasie coś we mnie pękło bo najprawdopodobniej poczułam się gorsza od innych, a szczególnie gorsza od niego (kuzyna - tego w zbliżonym do mnie wieku) ze względu na wagę, ze względu na to, że on jest szczupły a ja nie. Po prostu wstyd mi było, że kolejny rok/święta, a ja wciąż nie wyglądam tak jak by tego ode mnie oczekiwano. I mimo, że wszyscy siedzieli we wspólnym gronie to ja na początku siedziałam w innym pokoju, a jak już stwierdziłam, że będzie dla nich dziwne to, że jestem zupełnie wyobcowana to wróciłam do pomieszczenia gdzie byli wszyscy i kilka łez uroniłam bo już po prostu na to wszystko nie mogłam.  Po pewnym czasie zauważyła to jako pierwsza mama, następnie kuzyn i wtedy się posypało. Mama dopytywała czy się źle czuję, czy coś mi dolega bo mam czerwone oczy od płaczu. A ja tylko powiedziałam że mój kuzyn (ten, ten) o wszystkim wie i to wystarczy. Wtedy mama go zawołała, on zaczął dopytywać co mi jest, co się dzieje. A ja w tamtym momencie miałam jakby kryzys całego dnia i po prostu po odpowiadaniu na zadawane przez niego pytania, że nic mi nie jest, że nic się nie dzieje po prostu się popłakałam i tak wynikła kolejna rozmowa między nim a mną, która po raz drugi (chyba) wzmocniła nasze relacje. Dziś (26.12) przeprosiłam go za zepsucie mu świąt przez sytuację z dnia poprzedniego, że znowu go w coś wmieszałam. Nie gniewał się. Powiedział tylko, że nie zepsułam mu świąt - co mnie w duchu bardzo ucieszyło. Chociaż tyle.
~ nie wiem ile razy w drugim akapicie użyłam słowa "chyba" i "po prostu", ale na pewno zbyt dużo za co bardzo przepraszam.


4 komentarze:

  1. Kochana. Nie przejmuj sie tym wszystkim aż tak bardzo. Bedzie dobrze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. czasem emocje aż kipią i nie mamy wpływu na wybuch ;) nie przejmuj się, może teraz będziesz czuła się dużo lepiej

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakbym widziała siebie. Nad emocjami nie zawsze da się zapanować, czasem musimy dać im jakiś upust.
    Pozdrawiam
    Trufla
    niczymmotyl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam Twojego bloga <3

    https://jaksieje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń